W ramach tego stanu nie ma mobilizacji więc jest to symboliczna deklaracja. Jest to odpowiedź na agresję zbrojną ze strony rosyjskiej - powiedział dla Telewizji Republika Jarosław Guzy, ekspert ds. międzynarodowych.
Prezydent Petro Poroszenko wydał dekret wprowadzający na Ukrainie stan wojenny na okres do 25 stycznia. Decyzja prezydenta wymaga jeszcze zatwierdzenia przez Radę Najwyższą (parlament), zbierający się w poniedziałek po południu.
– Stan wojenny to decyzja wewnętrzna strony ukraińskiej. (…) W ramach tego stanu nie ma mobilizacji więc jest to symboliczna deklaracja. Jest to odpowiedź na agresję zbrojną. Rosyjskie jednostki wojenne zaatakowały okręty z Ukrainy i tutaj nie ma żadnych wątpliwości - mówił nam Jarosław Guzy.
– Można jasno powiedzieć, że wojny nie ma i nie będzie. (…) Ten incydent wykracza poza to co było. Jednak w tej chili możemy się spodziewać deeskalacji. Nie słyszałem głosów poparcia dla działań Rosji. Włącza się Zachód i potępia działania rosyjskie - podkreślił.
– Minister Szczerski podkreślił, że trzeba jasno zdefiniować sytuację – kto jest ofiarą, a kto agresorem – powiedział Guzy.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zarzuciło w poniedziałek Ukrainie, że umyślnie sprowokowała niedzielny incydent w Cieśninie Kerczeńskiej w celu doprowadzenia do zaostrzenia sankcji przeciw Rosji. MSZ napisało o tym w oświadczeniu.
– Rosjanie przyzwyczaili nas do pewnych definicji. Ich zdaniem tam, gdzie stanie stopa Rosjanina jest już ziemią rosyjską – jak na przykład Krym - tłumaczy Guzy.
– Nie było żadnych powodów, aby blokować dostęp do Morza Azowskiego w tym wypadku – ocenił Jarosław Guzy.
– Moim zdaniem z punktu widzenia prawnego sprawa jest bardzo jasna - dodał.
BREXIT
Przywódcy państw i rządów 27 krajów UE zatwierdzili w niedzielę na szczycie w Brukseli umowę ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i deklarację polityczną ws. przyszłych relacji. Dokument rozwodowy musi zostać teraz przegłosowany przez PE i parlament brytyjski.
– To porozumienie zostało bardzo skrytykowane z różnych stron - mówił nam Guzy.
PONOWNE REFERENDUM?
– Musiało by się wiele wydarzyć, aby brytyjska opinia publiczna dopuściła do tego. Wielka Brytania to bardzo demokratyczny kraj. (…) Musiałby się wydarzyć jakiś kosmiczny PAT, aby zaakceptowano takie stanowisko jakiegokolwiek polityka - skwitował.