Środowe koszenie: Potęga słowa i cena gadulstwa
Żyjemy w czasach, gdy kilka słów napisanych na Twitterze może stanowić dla polityka większą łatkę, niż wielomiesięczna, realna praca. Niestety coraz częściej w opinii publicznej debatujemy o tym, co polityk napisał w 140 znakowym tweetcie, czy poście na Facebooku…
Internet nie wszystkim służy, ale z drugiej strony zdejmuje maski. Dobrym przykładem jest post księdza Lemańskiego, który słowami niegodnymi uczestnika rozmowy, a co dopiero osoby duchownej, obraził premier Beatę Szydło używając zwrotu - „łże jak bura suka”. Jak widać dla suspendowanego kapłana pokusa zabierania publicznie głosu okazała się silniejsza, niż przywiązanie do stanu w którym przebywa. Mam nadzieję, że wkrótce w stosunku do księdza Lemańskiego będzie można używać zwrotu „były ksiądz”.
Dużo bardziej ukłuł mnie tweet Patryka Jakiego, o przywróceniu tortur dla takich zwyrodnialców jak oprawcy polskiego małżeństwa w Rimini. Ta zbrodnia, podobnie jak ta z Łodzi, powinna wznowić dyskusję nad zaostrzeniem kar za przestępstwa na tle seksualnym. Nigdy nie rozumiałem niskiego wymiaru kary, który przewiduje dzisiejsze prawo, nigdy nie rozumiałem niskich wyroków, które wymierzały sądy. Jednak jak rozumiem intencje wiceministra Jakiego, uważam, że to, na co może pozwolić sobie publicysta, czy nawet szeregowy poseł, nie do końca przystoi ministrowi. Szczególnie, że Twitter stanowi idealne źródło do cytowania dla dziennikarzy z całego świata. A Patryk Jaki, będący bliskim protegowanym Zbigniewa Ziobry, powinien być szczególnie uczulony na słowa zbyt lekko rzucone na wiatr. Wszak do sprawnego Ziobry, na wiele lat przylgnęła kwestia o tym, że „ten pan nikogo już nie zamorduje”, często przysłaniając inne, dużo mądrzejsze sentencje tego polityka. Dla Patryka Jakiego zdecydowanie korzystniej będzie, gdy zostanie zapamiętany jako skuteczny przewodniczący komisji reprywatyzacyjnej, niż jako kontrowersyjny użytkownik Twittera.
Wygląda na to, że jesienią Dobrą Zmianę, poza kolejnymi manewrami na froncie wewnętrznym, czeka również batalia w Europie. Śmiałe słowa prezydenta Macrona, śmiałe słowa kanclerz Merkel świadczą o tym, że Polska stanie się celem zmasowanych ataków, szczególnie, że wybory w Niemczech tuż, tuż. Ważną rzecz mówią nam sondaże - Polacy, mimo tego, że dostrzegają błędy i wypaczenia Unii Europejskiej, chcą w tych strukturach pozostać. Rozgrywając jesienną partię szachów przeciwko Brukseli należy zachować szczególną ostrożność. Raz, dyplomacja jest sztuką uwodzenia, politycy więc muszą ze szczególną ostrożnością warzyć swoje słowa, bo jakkolwiek byśmy z Brukselą nie szli na noże, to wciąż to muszą być nasi partnerzy. Po drugie, walcząc o swoje prawa, musimy pamiętać o tym, że wyborca Prawa i Sprawiedliwości mimo wszystko są proeuropejscy. To stanowi podwójne zagrożenie i politycy nie mogą zapominać, że czasem zbyt mocne i niemerytoryczne słowa mogą zaszkodzić nawet i słusznej sprawie.