Jak podał Jacek Liziniewicz z „Gazety Polskiej Codziennie” – w czwartek o godz. 10:15 w sądzie rejonowym przy ulicy Kocjana w Warszawie rozpocznie się proces, który wytoczył redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej” Tomaszowi Sakiewiczowi marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Polityk PO poczuł się znieważony ujawnieniem przez „GP” afery kopertowej. Marszałek mógłby się oczyścić przed sądem, ale od półtora roku chowa się przed prokuraturą za immunitetem. Podczas rozprawy zostanie przesłuchany marszałek Tomasz Grodzki. Proces jednak najprawdopodobniej odbędzie się za zamkniętymi drzwiami.
Oskarżonemu przez polityka KO red. Tomaszowi Sakiewiczowi grozi nawet 3 lata więzienia, bo senator oskarżył go z artykułów 212 i 216 kodeksu karnego. Proces jest o tyle kuriozalny, że zarzuty łapówkarstwa wobec Grodzkiego chciała postawić prokuratura. Problem jest jednak taki, że od dokładnie 536 dni marszałek Senatu chowa się za swym immunitetem. Jednocześnie jednak pozywa osoby, które mówią o przyjmowaniu przez niego łapówek.
Przypomnijmy, że pod koniec 2019 roku media w tym „Gazeta Polska” zaczęły podawać informacje o tym, że Tomasz Grodzki - który jako lekarz chirurg zawodowo związany był ze Specjalistycznym Szpitalem im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie - kontaktował się w 2016 r. z prof. Agnieszką Popielą ws. wpłaty „na fundację”. Po prof. Popieli zaczęli ujawniać się kolejni świadkowie w tej sprawie, co spowodowało, że prokuratura wszczęła śledztwo. W sprawie przesłuchano setki świadków. Zdołano ustalić zdarzenia korupcyjne, z których część nie uległa przedawnieniu. Grodzki przedstawiał również świadków, którzy mieli o nim dobrze mówić. Najbardziej gorliwie marszałka bronił Tadeusz Staszczyk, który był w przeszłości funkcjonariuszem UB donoszącym na własną żonę.