Zabiegamy o stałą obecność wojsk amerykańskich w Polsce – poinformował wicepremier, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. – Spodziewam się, że w tym roku około 10 tys. sojuszniczych żołnierzy będzie ćwiczyło w Polsce – dodał.
– Amerykanie zapowiedzieli, że w Polsce i w Europie Wschodniej pozostaną wojskowo tak długo, jak będzie potrzeba. Sądzę, że powinniśmy się przyzwyczaić. (...) Już nowi są w Polsce i nowi są w państwach bałtyckich. To jest element rotacji tych żołnierzy – powiedział na antenie TVN24.
Pytany o stałą obecność wojsk amerykańskich, odpowiedział: "O to zabiegamy, o tym rozmawiamy". – Przygotowujemy elementy tej stałej obecności. Na razie dużą wagę przykładamy do tej rotacyjnej obecności. Spodziewam się, że w tym roku około 10 tys. sojuszniczych żołnierzy będzie ćwiczyło w Polsce. Przyzwyczajajmy się do widoku amerykańskich sojuszników, którzy będą po Polsce jeździć – powiedział.
W poniedziałek pierwsza kolumna z konwojów amerykańskich żołnierzy, którzy po ćwiczeniach w Polsce i krajach bałtyckich wracają do baz w Niemczech, dotarła do koszar w Białymstoku. Po trwających trzy miesiące ćwiczeniach do koszar w bawarskim Vilseck wracają żołnierze 3. szwadronu 2. Pułku Kawalerii. Ich miejsce na poligonach, w tym w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Drawsku Pomorskim, zajęli już pancerniacy z 1. Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej 3. Dywizji Piechoty, przybyli z koszar Fort Stewart w Georgii. Po wymianie amerykańskich pododdziałów dwustronne i wielostronne treningi będą kontynuowane, a ich kulminacją będą połączone ćwiczenia wielonarodowe, planowane na maj i czerwiec.
Rotacja wojsk amerykańskich odbywa się zgodnie z planem ogłoszonym w sierpniu ubiegłego roku po spotkaniu dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych gen. broni pil. Lecha Majewskiego z dowódcą amerykańskich wojsk lądowych w Europie gen. broni Donaldem Campbellem. Wojsko ocenia, że konwój rotujących kawalerzystów z Vilseck jest okazją, by demonstrować sojuszniczą wiarygodność, sprawdzić umiejętności przywódcze, pokazać swobodę manewru, czyli wykonywania dalekich, kilkudniowych, transgranicznych marszów na kołach, po nieznanych im dotąd trasach, jest też sposobnością do weryfikacji systemu dowodzenia.
Siemoniak pytany był również o zapowiedziane przez MON sprawdzenie gotowości rezerwistów w wybranej jednostce wojskowej. Zaznaczył, że dotyczy to jednej jednostki wojskowej, nie zdradził jednak, o którą chodzi. – 554 (rezerwistów) otrzymało wczoraj wezwania na ćwiczenia. (...)System zadziałał. Przyjdzie czas na oceny. Testowaliśmy też system dostarczenia tych wezwań, bo to rzecz szalenie istotna. Rezerwista jest wtedy coś wart, gdy jest w jednostce wojskowej, a nie gdzieś nie wiadomo gdzie. Testujemy różne elementy – powiedział.
– Do 2008 roku takie ćwiczenia odbywały się praktycznie co roku i to nie budziło większych emocji. Wracamy do dobrej rutyny. Tak jest we wszystkich krajach – zaznaczył. Dodał, że MON zależy na tym, żeby od 2017 r. co roku ćwiczyło w jednostkach wojskowych 38 tys. rezerwistów.
Po odebraniu karty powołania rezerwiści mają obowiązek stawić się w jednostce, gdzie – po umundurowaniu i wyposażeniu – są włączani w jej strukturę, po czym rozpoczynają szkolenie umożliwiające im zgranie się z żołnierzami służby czynnej. Ćwiczenie jest krótkotrwałe i rozgrywa się wyłącznie na terenie koszar wybranej jednostki. Oprócz sprawdzenia sprawności systemu mobilizacji żołnierzy rezerwy ćwiczenie ma dać wojsku m.in. wiedzę o zmianach dot. miejsca zamieszkania rezerwistów.