Prokurator generalny Andrzej Seremet złożył w Sejmie wyjaśnienia w związku z opublikowaniem w sieci akt ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej.
W poniedziałek wieczorem Zbigniew S. na swoim profilu na portalu społecznościowym opublikował zdjęcia akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, które prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. CZYTAJ WIĘCEJ
"Udostępnienie akt postępowania nie oznacza natomiast zgody na rozpowszechnianie ich treści"
Seremet podkreślił, że prokuratura zobowiązana jest do działania w granicach prawa. W związku z tym, jak mówił, prokurator musi udostępnić akta stronom postępowania, a także wyrazić zgodę na kopiowanie materiałów procesowych. – Udostępnienie akt postępowania nie oznacza natomiast zgody na rozpowszechnianie ich treści – podkreślił.
– Prokuratury nie można obciążać za to, że zostało popełnione przestępstwo upublicznienia akt ze śledztwa – stwierdził.
Prokurator generalny wskazał, że w świetle przepisów nie istniała podstawa prawna, w imię której prokurator mógłby odmówić stronom informacji nt. danych osobowych. Jak dodał, ocena tego, czy bezprawne ujawnienie materiałów mogło narazić na niebezpieczeństwo ujawnienia danych funkcjonariuszy publicznych służb specjalnych, leży w gestii ABW. – Moje dotychczasowe informacje nie dostarczają podstaw do postawienia tezy, że taka sytuacja zaistniała – powiedział.
Narazić bezpieczeństwo oficerów CBA i ich rodzin, ujawnić życie prywatne wielu osób - i nie poczuwać się do żadnej odpowiedzialności? Wstyd.
— Jarosław Gowin (@Jaroslaw_Gowin) czerwiec 10, 2015
"Z uprawnienia do wglądu w akta skorzystało 15 osób"
Seremet poinformował, że zgodę na dostęp do akt śledztwa otrzymało 4 podejrzanych i 11 pokrzywdzonych, a także ich adwokaci. – Z uprawnienia do wglądu w akta skorzystało 15 osób – dodał.
Prokurator generalny odniósł się także do konta na portalu społecznościowym na którym opublikowane zostały fotokopie dokumentów. – Zablokowanie treści lub konta na portalu Facebook może nastąpić wyłącznie na podstawie prawa Stanów Zjednoczonych, procedura jest długotrwała – powiedział.
Seremet poinformował, że w toku śledztwa ws. podsłuchów ustalono, że proceder podsłuchiwania dotyczył przeszło stu spotkań i obejmował szeroki krąg osób. Jak mówił, "w sposób nie budzący wątpliwości ustalono miejsca, w których podejrzani umieszczali urządzenia z możliwością nagrywania pozwalające mu na bezprawną rejestrację spotkań". – Znaleziono też zniszczone nośniki informacji i ich fragmenty, które podejrzani wyrzucili po wybuchu tzw. afery podsłuchowej – mówił.
Seremet dodał, że nie wyklucza, że publikacja kolejnych nagrań jest możliwa, jednak nie może być tak, że prokuratura jest czyimś zakładnikiem.
Seremet przypomina, że są dwie sprawy z taśm, w których toczą się postępowania: Mennica i siatkarze.
— Jan Pawlicki (@Jan_Pawlicki) czerwiec 10, 2015
Prokurator generalny powiedział, że taśmy są analizowane pod kątem popełnienia przestępstwa. Czynności dowodowe zostały podjęte także ws. opublikowanej rozmowy Bieńkowska-Wojtunik.
"Prokuratura przywykła do zarzutów, że wpisuje się w kalendarz polityczny"
– Prokuratura przywykła do zarzutów, że wpisuje się w kalendarz polityczny, szczególnie dotyczący wyborów. Chcę zaznaczyć, że jedynym kalendarzem, którym kieruje się prokuratura pod moim kierownictwem, jest kalendarz wiszący na ścianie gabinetu każdego prokuratora – powiedział. – Jeżeli brak jest przesłanek do prowadzenia postępowania, prokuratorzy odmawiają jego wszczęcia lub umarzają śledztwo – skwitował Seremet.