Gościem red. Adriana Stankowskiego w programie "Wolne głosy wieczorem" był publicysta Piotr Semka. Rozpoczął od skomentowania "eksperymentu" senatora PO Jana Rulewskiego ws. "zabójczego Toi Toi-a". Po tym poruszono kwestię ukraińskiego dziennikarza, który wszedł w nietypową współpracę ze służbami specjalnymi na Ukrainie. Ostatnim wątkiem w rozmowie był budżet europejski 2021-2027. Skąd wzięło się określenie "strefy oliwki"?
– Pamiętam, że był to człowiek poważny. W latach 2000., zdarzało mu się zwracać uwagę, że Platforma nie interesowała się ludźmi w podziemiu. Obecnie mamy jego ostatnie wcielenie. Ubrał się w strój więźnia i wszedł do Senatu. Brak reakcji w strukturach partii na takie sytuacje powoduje, że tego pokroju zjawiska się mnożą – rozpoczął.
Standardy służb specjalnych na Ukrainie
– Babczenko żyje i wspiera cały ten proces. Zbyt dużo jest takich dziwactw na Ukrainie. Mówię to ze smutkiem, ponieważ wciąż wisi nad nimi realne zagrożenie od strony Rosji. Nie znamy szczegółów całej tej operacji; wypowiedziała się tylko strona ukraińska. Czy pan Babczenko powinien godzić się na szafowanie swoim nazwiskiem? Czy taki sposób realizacji był stosowny? – pytał Semka, jednoznacznie krytykując sposób działania ukraińskich służb specjalnych.
Budżet europejski próbą zdyscyplinowania Polski?
– Istnieje określenie państw strefy oliwki, tj. Portugalii, Włoch, Hiszpanii i Grecji. Czuję w tym rękę Macrona. Politycy PO potrafią mówić tylko jedno: "To my zawinilliśmy". Przesunięcie w strefę krajów oliwki jest oznaką odzyskiwania znaczenia przez Francję – tłumaczył publicysta.
– W Unii można kraść, można utrzymywać niezdrowe relacje i żadna komisja wenecka się tym nie zainteresuje – podsumował Semka.
"Oliwkowy" budżet https://t.co/Kyp4eN7I2Q
— Piotr Semka (@PiotrSemka) 30 maja 2018