Na Europejczykach mści się dziecięca naiwność, wiara w to, że skoro ja jestem pokojowy, to inni też mi nie będą zagrażać. Rzeczywiście, zwykły mieszkaniec Zachodu próbuje patrzeć na każdego człowieka przez pryzmat własnych doświadczeń i swojej kultury. Problem w tym, że świat jest pełen ludzi, którzy takiej postawy nie akceptują, a wręcz uważają ją za słabość i zachętę do agresji. Tak stało się w przypadku działań Putina, tak jest też w przypadku zalewu setek wyznawców islamu.
Większość z nich bardzo cieszy się z naszej pokojowej postawy, chętnie przyjmie pomoc i zupełnie nie zamierza się przejmować ograniczeniami narzucanymi przez naszą cywilizację. Wręcz przeciwnie – wykorzystując narzędzia tej cywilizacji, jak np. otwartość i tolerancję, przybysze zaczną nas spychać do poziomu, w którym będziemy musieli się tłumaczyć, że we własnym kraju nie jesteśmy agresorami. Ten mechanizm jest nam doskonale znany. Znany jest też przywódcom państw Zachodu. A jednak to oni najbardziej zawinili, uruchamiając islamski potop.
Kiedy kilka lat temu USA wsparły rewolucje w krajach arabskich, musiały mieć świadomość, że bez szczegółowego planu zmiany rządów nic z tego dobrego nie wyjdzie. A jednak takiego planu nie było. Ogromne tereny stały się polem walk różnych grup, z których najsilniejszą okazało się Państwo Islamskie. W Syrii popełniono chyba wszystkie możliwe błędy. Tej rewolucji albo nie należało zaczynać, albo trzeba ją było wszelkimi siłami zakończyć. Sprawę rozgrzebano, a miliony ludzi uciekają teraz stamtąd do Europy.
Koszmarnym błędem było wystąpienie Angeli Merkel zapraszające uchodźców do Niemiec. Każdy z nich zatrzymywany na kolejnych granicach teraz może mieć poczucie, że to złośliwość wbrew woli zapraszających
Ostatnim gwoździem do trumny stały się oskarżenia kierowane pod adresem krajów opierających się przyjmowaniu fali uchodźców. Muzułmanie dostali sygnał, że można z nimi walczyć za zgodą głównego nurtu UE.
Nie wiem, czy tę falę jeszcze da się zatrzymać. Wyłom jest tak duży, że sytuację może zmienić tylko natychmiastowa interwencja wojskowa i humanitarna w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Na to jednak się nie zanosi.
Beneficjentem tej sytuacji jest Putin, który nie dość, że osłabia UE, to jeszcze wzmacnia w niej frakcje prokremlowskie. To cena za krótkowzroczność Zachodu i budowanie wizji politycznych na lewicowo-liberalnych mrzonkach.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 41/2015 z dn. 14.10.2015r.