Kilkuset sadowników protestuje w Warszawie, domagając się pomocy ze strony państwa dla producentów owoców, którzy ponieśli straty w wyniku rosyjskiego embarga.
Jak mówił podczas protestu prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski, sytuacja sadowników jest tragiczna. Nie mają oni możliwości sprzedaży nadwyżki jabłek, które wcześniej eksportowane były do Rosji.
Maliszewski poinformował, że sadownicy postulują, by rząd "zdjął z rynku" ok. 500 tys. ton jabłek przeznaczając je na przerób w biogazowniach lub w przemyśle spirytusowym. Chcą, by państwo wypłaciło sadownikom rekompensaty pokrywające co najmniej połowę kosztów produkcji owoców.
Wskazano, że koszt wyprodukowania kilograma jabłek szacowany jest na ok. 0,8-1,05 zł tymczasem przemysł przetwórczy skupuje jabłka po 10-15 gr za kilogram, a odbiorcy jabłek konsumpcyjnych wysokiej jakości płacą 40 gr za kilogram.
Około godz. 10.30 sadownicy protestowali pod kancelarią premiera, gdzie zamierzają złożyć petycję do premier Ewy Kopacz w sprawie pomocy dla sadowników. Potem planują przejście pod ministerstwa finansów oraz rolnictwa, a także pod przedstawicielstwo Komisji Europejskiej.
Protestujący niosą flagi i transparenty, część jest ubrana w kamizelki z napisem "frajer".