Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety – tak Gazeta Wyborcza rozpisywała się o defiladzie z 2007 roku zorganizowanej w Święto Wojska Polskiego przez ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Dziś media sprzyjające PO wychwalają defiladę, którą zorganizuje Bronisław Komorowski.
W pamiętnym tekście z sierpnia 2007 roku dziennikarz Gazety Wyborczej śmiało ganił prezydenta Lecha Kaczyńskiego za niepotrzebną manifestację siły. W środę pod moimi oknami przedefilowały setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi. Przejechały dziesiątki pojazdów skonstruowanych w ten sposób, by jak najskuteczniej niszczyć inne pojazdy i eliminować ich kierowców. Przeleciało kilka samolotów przeznaczonych do walki z innymi samolotami i zrzucania śmiercionośnych bomb – pisał wówczas Tomasz Żuradzki.
W tekście "Wyborczej" pojawiały się takie zarzuty wobec defilowania jak ten, że to „prawicowa skłonność do przemocy", „dzika ekscytacja", coś „wyjątkowo odrażającego", a także „bezmyślna zabawa".
Dziś już nie słychać tak krytycznych głosów wobec defilady zorganizowanej przez Bronisława Komorowskiego i rząd Platformy Obywatelskiej. Jak również widać, żadne z wyjątkowo kąśliwych, a użytych wówczas sformułowań nie pada. Co więcej, w mediach sprzyjających obecnej władzy pojawiają się komentarze nazywającą tegoroczną defiladę „największą w historii III RP”. Niektórzy szczycą się wręcz „polskim pokazem siły”.
– Skala będzie podobna do defilady, która odbyła się w 2007 r. – mówi p.o. rzecznika Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, ppłk Artur Goławski.
O ile więc defilady organizowane przez ś.p. Lecha Kaczyńskiego były doskonałym celem dla artyleryjskich wręcz pocisków krytyki, o tyle dziś za te same działania chwali się prezydenta Bronisława Komorowskiego i rząd Platformy Obywatelskiej.