Rosyjskie i ukraińskie media podały, że podczas walki o miasto Debalcewe wojskami prorosyjskim terrorystów dowodził m.in. generał Aleksandr Lencow, zastępca sił lądowych Rosji. Lencow wcześniej miał być widziany w obwodzie ługańskim.
Rosyjska "Nowoja Gazieta" opisując nagranie udostępniane przez separatystów na którym dziennikarze rozpoznali wojskowego, potwierdza, że mężczyzna łudząco przypomina gen. Lencowa, zastępce dowódcy sił lądowych Rosji.
Rosyjski generał w roli górnika
Jak opisuje dziennik "Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, zwróciliśmy się do 'służb prasowych przywódcy' Ługańskiej Republiki Ludowej z prośbą, by pomogły nam zidentyfikować „generała Lencowa'. W odpowiedzi otrzymaliśmy notatkę z napisem: 'niestety, wiemy tylko tyle, że używa pseudonimu Justas".
Informację, że jednym z dowodzących wojskami prorosyjskich terrorystów był właśnie Lencow potwierdził też rosyjskojęzyczny portal izraelskiej telewizji "Kanał 9" - "Rosyjski generał osobiście kierował szturmem Debalcewego. Wcielił się w zwykłego górnika" - podał serwis.
Na wspominany nagraniu mężczyzna, w którym rozpoznano Lencowa odzywa się dopiero na końcu odpowiadając na pytanie dziennikarza o warunki w jakich przebywają otoczeni w mieście żołnierze. Wojskowy stwierdza, że żołnierze mają wystarczająco jedzenia oraz amunicji, ale sytuacja ludności cywilnej jest bardzo trudna. - Siedem tysięcy cywilów, którzy siedzą w piwnicach, przymiera głodem. W sąsiadującym z Debalcewem Czernuchino sytuacja jest katastrofalna. Żołnierze przywiązywali tamtejszych mieszkańców do ogrodzenia drutem kolczastym. Zatruli wszystkie studnie, wlewali do nich ropę - mówi mężczyzna.
Jak dodaje na nagraniu "uczestniczył w negocjacjach z dowódcami ukraińskimi", podczas których starał się ich bezskutecznie przekonać, by się poddali.
22 zabitych i ponad setka rannych
Jak poinformowało dzisiaj dowództwo trwającej na wschodniej Ukrainie operacji antyterrorystycznej w ostatnich dniach w walkach z oblegającymi miasto Debalcewe prorosyjskimi terrorystami zginęło 22 ukraińskich żołnierzy. Dowództwo powołało się na raport przekazany prezydentowi Petrowi Poroszence przez jednego z zastępców szefa sztabu generalnego Hennadija Worobiowa. Rannych zostało 158 osób.
Szef państwa odwiedził w środę strefę operacji przeciwko prorosyjskim rebeliantom, gdzie spotkał się z żołnierzami, którzy bronili Debalcewe. Niewykluczone, że złożył wizytę w Artemiwsku na północy zachód od tego miasta, dokąd przywożeni są ranni oraz ciała zabitych. - Ogółem w ciągu trzech ostatnich dni walk do szpitala w Artemiwsku trafiło 137 żołnierzy sił zbrojnych, 18 Gwardii Narodowej i 3 MSW. W ciągu trzech dni w wyniku ciężkich starć zginęło 22 wojskowych, w tym sześciu podczas zorganizowanego wyjścia z Debalcewe – powiadomiło dowództwo operacji.
Petro Poroszenko oznajmił, że operacja w Debalcewe, o które od zeszłego tygodnia toczyły się zacięte walki sił rządowych z separatystami, była konieczna, by donieść wspólnocie międzynarodowej, iż strona przeciwna łamie porozumienia pokojowe z Mińska. - Potrafiliśmy pokazać całemu światu prawdziwe oblicze bandytów i separatystów, którzy wspierani są przez Rosję, będącą gwarantem i bezpośrednim uczestnikiem mińskich rozmów – podkreślił.
Zgodnie z zawartymi 12 lutego w Mińsku porozumieniami pokojowymi na wschodniej Ukrainie od 15 lutego miało obowiązywać zawieszenie broni. Następnie, dwa dni później, z obu stron linii walk w ciągu 14 dni miało być wycofane ciężkie uzbrojenie i wytyczona strefa buforowa.
Czytaj więcej
Debalcewe padło. Odwrót ukraińskich wojsk? Dowództwo: Walki trwają
Poroszenko rozmawiał z Bidenem. Poruszono sprawę Debalcewa i dostaw broni na Ukrainę