Wszystko wskazuje na to, że PiS straci prawo do subwencji partyjnej w tej kadencji Sejmu. - W przypadku PiS to jest właściwie "automat", przepis jest jednoznaczny - tłumaczy w portalu money.pl przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Sylwester Marciniak. Jednocześnie w rozmowie z dziennikarzami money.pl nie ukrywa, że z uwagi na sposób podejmowania decyzji w komisji, zastanawia się nad rezygnacją.
Dziś rozpocznie się posiedzenie Państwowej Komisji Wyborczej. Nie poznamy jeszcze decyzji PKW w sprawie PiS. Komisja w pierwszej kolejności ma zająć się sprawozdaniami kilkunastu pomniejszych partii widniejących w rejestrze partii politycznych, ale nie uczestniczących w podziale mandatów do Sejmu i Senatu, a w związku z tym bez prawa do subwencji. Wkrótce jednak Komisja ma zdecydować, czy PiS ma prawo do jakiejkolwiek subwencji w tej kadencji Sejmu, w związku z tym, że negatywnie rozliczono jego kampanię wyborczą.
"W swoich dotychczasowych wypowiedziach publicznych wyraźnie sugerował pan, że decyzja w sprawie PiS może i jest sprawiedliwa, ale niezgodna z obowiązującymi przepisami, których PKW musi się trzymać. Czy w takim razie można uznać, że ulegliście polityczno-medialnej presji? A może odwrotnie - że sprawiedliwości stało się zadość?" - zapytali dziennikarze money.pl szefa PKW.
"Od lat, po każdych wyborach wskazujemy, że trzeba zmienić szereg przepisów wyborczych. Zgadzam się, że to, co działo się w ostatnich wyborach, z punktu widzenia etycznego, przekraczało dopuszczalne granice. Tylko ja zawsze mówiłem: proszę nam dać instrumenty prawne.
Trudno przecież na bieżąco kontrolować, czy ktoś wywiesił 100 tys. plakatów, zamiast wykazanych w sprawozdaniu 10 tys., skoro nasz zespół ds. finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych liczy siedem osób. Przykładowo, na Słowacji jest odrębna komisja ds. wyborów i odrębna komisja od kontroli finansowania partii i komitetów wyborczych" - wytłumaczył Marciniak.
"Pan ma problem z tą decyzją PKW?" - dopytywali dziennikarze.
"Powiem tak: w mojej ocenie jest to sytuacja nieklarowna i bezprecedensowa. Z jednej strony podpisuję się pod tym, że finansowanie komitetów wyborczych, partii politycznych powinno być drobiazgowo rozliczane i kontrolowane. Niezależnie od tego, kto miałby się tym zajmować - PKW, Krajowe Biuro Wyborcze czy Najwyższa Izba Kontroli.
Z drugiej strony, mamy przepis dający PKW 6 miesięcy od dnia złożenia sprawozdań na ich rozliczenie, w tym przypadku do 15 lipca, termin ten nie został dotrzymany i nic się nie dzieje. Zaś przykładowo w sytuacji uwzględnionych nieprawidłowości w RCL pod kierownictwem ministra Szczuckiego opieramy się jedynie na piśmie obecnej prezes, oraz, w mojej ocenie dość mętnych, tłumaczeniach ministra Szczuckiego, które zawarł w 20-stronicowym piśmie. Nie mamy innego materiału dowodowego. To oznacza, że jako PKW przyjmujemy odpowiedzialność za to, że pisma i dokumenty jednej ze stron są wiarygodne i mają moc dowodową, a drugiej - bez jakiegokolwiek uzasadnienia odrzucamy.
Mogę powiedzieć, że dostaliśmy spis wszystkich spraw, które zostały odnotowane w prokuraturach w kontekście wyborczym przy okazji ostatnich wyborów. Było ich przeszło 60. Nie mamy ani jednego wyroku, nawet nieprawomocnego. Mamy 5 aktów oskarżenia, ale pozostałe sprawy zostały umorzone wobec braku znamion przestępstwa. Dla nas najbardziej "komfortowa" byłaby sytuacja, gdybyśmy mieli wyroki sądów, chociażby nieprawomocne" - wytłumaczył Marciniak.
"Jeżeli pan ma zgryz z tymi decyzjami PKW, to nie myśli pan o rezygnacji?" - padło pytanie.
"Zastanawiam się. Tak byłoby najłatwiej, ale czy najlepiej? Po uchwale w sprawie PiS otrzymałem kilkadziesiąt e-maili, część z nich wręcz agresywnych. I to maile zarówno z lewej, jak i z prawej strony - z pytaniami, dlaczego się wstrzymałem w głosowaniu. A ja się wstrzymałem dlatego, że jestem za wręcz drobiazgową kontrolą, lecz w pierwszej kolejności trzeba nam dać instrumenty prawne do takiej kontroli" - stwierdził sędzia Sylwester Marciniak.
Źródło: www.money.pl