Turcja, wykorzystując swoje służby specjalne, spowodowała tę falę uchodźców. W moim przekonaniu to atak Ankary na Europę – stwierdził na antenie TV Republika Witold Repetowicz.
Ekspert ds. Bliskiego Wschodu tłumaczył, że demografia i ruchy migracyjne były wykorzystywane w wojnach już od dawna. – Konflikty są formą osiągania celów. To np. poprzez czystki etniczne realizuje się cel zajęcia obecego terytorium – powiedział.
Repetowicz podkreślił, że problem kryzysu migracyjnego jest bardziej skomplikowany. – Tylko 1/3 tych osób, to prawdziwi uchodźcy. – Nikt nie naciska na Turcję, aby otworzyła swoje granice. To jest problem – oświadczył.
Dodał, że latem 2014 r. było w Turcji 800 tys. uchodźców z Syrii. – Teraz jest ich 2 mln. Co najmniej 500 tys. mogłoby już wrócić do swoich domów, ale Ankara robi wszystko, żeby do tego nie dopuścić – mówił Repetowicz. Jego zdaniem gdyby świat naprawdę miał na sercu dobro uchodźców, to pracowałby nad strategią, która pozwoli na sprowadzenie ich do domów.
– Ci, którzy chcą witać imigrantów chlebem i solą powinni poszerzyć swoją wiedzę na ten temat. – Niektórym w ogóle nie zależy na ich dobru tylko na tym, żeby Europa prowadziła politykę multikulti – stwierdził Repetowicz.
Ekspert wspomniał, że do Ankary udaje się wkrótce przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. – Ciekawe, czy poruszy temat otwarcia granicy tureckiej, a także rzeźi, jaką Ankara przeprowadza obecnie w Kurdystanie? – pytał.
Zdaniem Repetowicza wśród uchodźców, którzy obecnie chcą przedostać się do krajów UE jest ok. 100 tys. osób z Syrii i kilka tys. z Iraku. – Tak naprawdę, uchodźców z Syrii, Iraku i Jemenu jest w sumie ok. 17 mln – dodał.
CZYTAJ TAKŻE:
Wojewoda mazowiecki powołał pełnomocnika ds. migracji. "Przygotowujemy się do przyjęcia uchodźców"