W czwartek były funkcjonariusz ABW zeznał, że w sprawie Amber Gold doszło do "przejęcia sterowania" przez ówczesnego wicedyrektora ABW w Gdańsku- Jarosława Dąbrowskiego. Dąbrowski nie przyznaje się do zarzutów.
Były funkcjonariusz, w czasie konfrontacji, podczas posiedzenia komisji śledczej ds. Amber Gold zeznał, ze styl zarządzania wicedyrektora Jarosława Dąbrowskiego można określić jako ręczne sterowanie,
Dąbrowski nie zgadza się z oskarżeniami świadka, twierdził, że z tego co pamięta, była bardzo duża swoboda w planowaniu i realizowaniu zadań. "Nie wykluczam, że były jakieś moje uwagi i polecenia, bo od tego jestem, żeby wydawać polecenia i nakierowywać funkcjonariuszy, żeby nie schodzili z wytyczonej linii pracy operacyjnej. Ale nie zgadzam się, że było to ręczne sterowanie" - mówił. "Jestem dyrektorem, który daje dużą swobodę. Pierwsze słyszę, że moje polecenia były odbierane jako ręczne sterowanie"
po czym stwierdził, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, gdyż w kompetencjach naczelnika jest możliwość wszczynania spraw operacyjnych i dlatego kilka takich wszczął.
Przesłuchiwany były funkcjonariusz wyznał, ze bez zgody Dąbrowskiego nie można było przeprowadzić żadnej operacji. "Nie mogłem wszcząć żadnej sprawy operacyjnej bez akceptacji" – powiedział.
Dąbrowski wyjaśniał, że otrzymał z centrali ABW uwagę, aby dokładniej nadzorował wszystkie wszczynane sprawy " żeby nie było rozdwojenia".
zeznał również, że jednym z argumentów, aby nie rozpoczynać aktywnych działań operacyjnych ws. Amber Gold było to, że zajmowała się tym już gdańska policja i że chodzi o przestępczość zorganizowaną poza właściwością ABW. Decyzje taką podjęły osoby kierujące delegaturą ,ale nie potrafił przypomnieć sobie kto na spotkaniu posiadał wiedzę na temat aktywnych działań policji.
„W mojej świadomości wiedza na temat działań policji pojawiła się już po podjęciu decyzji, o której mowa" – dodał były funkcjonariusz ABW