Liczba absurdalnych decyzji produkowanych przez magistat przekracza już ludzkie pojęcie. Urzędnicy wpadli właśnie w zastawioną na wszystkich pułapkę. Z jednej strony chcą uspokajać ruch w mieście utrudniając życie zmotoryzowanym, z drugiej sami nie chcą zrezygnować z przyjmności do których przywykli. Wszyscy ludzie prezydenta uważają, że byłoby to tu cytat „niezrozumiałe dla mieszkańców i wzbudziłoby szereg niepotrzebnych kontrowersji”. O co poszło? Zobaczcie!
Z pomysłem sprzedaży limuzyn, którymi wożeni są warszawscy urzędnicy, wystąpił jeden z mieszkańców stolicy – Ernest Kobyliński. Do tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego złożył projekt pt. „Rowery zamiast samochodów – urząd miasta daje przykład”.
„Warszawski Ratusz od dłuższego czasu stara się na siłę przesadzić warszawiaków na rowery. Nie zważając na klimat, infrastrukturę, czy zdrowie samych użytkowników dróg. Wymuszanie na mieszkańcach przesiadania się na rower bądź do komunikacji zbiorowej. Sami urzędnicy jednak, na czele z Prezydentem M.St. Warszawy nie idą z duchem czasu i korzystają z aut prywatnych i służbowych. Aby pokazać mieszkańcom, że nie polityka stołecznego Ratusza nie jest zwykłą propagandą, dostaną oni możliwość przetestowania promowanej przez siebie polityki w praktyce” – napisał w uzasadnieniu.
Jak dodał, korzystanie z komunikacji miejskiej oraz jazda rowerami służbowymi w miejsce służbowych samochodów „nie tylko poprawi kondycję prezydenta i urzędników ale również pomoże im zbliżyć się do mieszkańców oraz lepiej poznać realia funkcjonowania komunikacji zbiorowej, czy praktyczności jazdy rowerem np. w okresie zimowym”.
Podlegli Rafałowi Trzaskowskiemu urzędnicy nie dopuścili jednak projektu pod głosowanie. „Tego rodzaju projekt nie przyniesie żadnych wymiernych korzyści dla miasta ani dla mieszkańców” – oburzyli się. W uzasadnieniu odrzucenia wniosku przyjęli dość pokrętną logikę. „Prezydent i kierownictwo urzędu zwyczajowo korzystają z samochodów, które gwarantują im sprawne zarządzanie miastem. Warto podkreślić, że takie rozwiązanie jest normą przyjętą w administracji samorządowej i państwowej. Rezygnacja z tego standardu byłaby zagrożeniem dla efektywności działań zarządczych” – argumentuje stołeczny Ratusz.
Projekt został odrzucony także dlatego że… na kolejne lata w budżecie zaplanowane są wydatki na leasing samochodów służbowych. „Urząd m.st. Warszawy realizuje z wyprzedzeniem przepisy ustawy o elektromobilności nakładające na jednostki samorządu terytorialnego obowiązek stałego zwiększania udziału samochodów zero- i niskoemisyjnych we własnych flotach. Realizacja projektu zaburzyłaby plany kolejnych działań w tym zakresie” – napisali urzędnicy.
Sami skrytykowali też "o dziwo" politykę swojego pryncypała dotyczącą polityki komunikacyjnej. „Jesteśmy przekonani, że tego rodzaju projekt nie przyniesie żadnych wymiernych korzyści dla Miasta ani dla mieszkańców. Jego wdrożenie oznaczałoby poniesienie nieplanowanych kosztów związanych z wydatkami inwestycyjnymi, zakupem rowerów oraz infrastruktury niezbędnej do jego utrzymania, poniesieniem kosztów rozwiązanych umów na leasing pojazdów itp. Przede wszystkim jednak byłby niezrozumiały dla mieszkańców i wzbudziłby szereg niepotrzebnych kontrowersji” – twierdzą podwładni Rafała Trzaskowskiego.