Rada Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że Rosjanie wciąż przerzucają swe wojska nas opanowane przez separatystów terytoria Donbasu, i ostrzegła przed możliwymi atakami buntowników na ludność cywilną podczas zaplanowanych na 2 listopada wyborów w tym regionie.
- Dane kontrwywiadu świadczą, że na 2 listopada na terytoriach kontrolowanych przez bojowników, a przede wszystkim w Doniecku i okolicach, przygotowywana jest seria szerokich prowokacji z ofiarami w ludziach - oświadczył rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Andrij Łysenko.
W najbliższą niedzielę w samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republice Ludowej (ŁRL) mają się odbyć wybory do parlamentów i wybory szefów władz wykonawczych. Moskwa zapowiedziała już, że uzna ich wyniki. Władze w Kijowie określiły to stanowisko jako prowokację i wyraziły przekonanie, że żaden cywilizowany kraj nie uzna wyborów za zgodne z prawem.
Łysenko przekazał na konferencji prasowej, że siły prorosyjskie nanoszą na swoje czołgi oznakowania armii ukraińskiej, a ok. 3 tysięcy bojowników otrzymało umundurowanie ukraińskiej Gwardii Narodowej. Do Donbasu zaczęli także zjeżdżać dziennikarze z Rosji, którzy mają relacjonować tzw. wybory - poinformował.
Mówiąc o przegrupowaniach rosyjskich wojsk, rzecznik RBNiO oświadczył, iż przerzucane są one z obwodu rostowskiego w rejon Doniecka oraz na południe obwodu donieckiego. Rosjanie prowadzą także aktywną obserwację pozycji sił ukraińskich za pomocą samolotów bezzałogowych.
Po południu rada miejska Mariupola nad Morzem Azowskim w południowej części obwodu donieckiego poinformowała o ostrzelaniu przedmieść tego portowego miasta. Bojownicy zaatakowali je m.in. z systemów rakietowych Grad.
Mariupol leży na jedynej drodze lądowej między Rosją a okupowanym przez nią Krymem. Ukraińcy obawiają się, że władze w Moskwie będą chciały przed zimą przebić sobie szlak na półwysep, na który obecnie można dotrzeć z Rosji tylko przeprawą promową w Cieśninie Kerczeńskiej.