Publicyści: Dziennikarze w PKW wykonywali swoje obowiązki
- Dziennikarze w PKW zostali zatrzymani podczas wykonywania swoich obowiązków - mówił w Telewizji Republika publicysta Andrzej Talaga. - Sąd ich nie skaże. Nie narazi się na taką kompromitację - wtórował mu redaktor naczelny „Przeglądu” Jerzy Domański.
W czwartek 20 listopada wyprowadziła z siedziby Państwowej Komisji Wyborczej osoby, które w proteście przeciw nieprawidłowościom przy liczeniu głosów zajęły salę konferencyjną PKW.
Zatrzymanych zostało 12 osób, a wśród nich dziennikarz Telewizji Republika Jan Pawlicki, który nie brał udziału w okupacji siedziby PKW, a jedynie wraz z redakcyjną koleżanką Martą Jeżewską relacjonowali to wydarzenie.
Zatrzymano również fotoreportera Polskiej Agencji Prasowej Tomasza Gzella i dwóch innych przedstawicieli mediów niezależnych.
W piątek 1 listopada odbyła się pierwsza rozprawa Pawlickiego i Gzella, którzy usłyszeli zarzuty "zakłócania miru domowego". Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do roku. Dziennikarze nie przyznali się do zarzutów. Tłumaczyli sądowi, że w PKW wypełniali swoje obowiązki i prowadzili relację na polecenie swoich przełożonych. Po ich przesłuchaniu sąd odroczył sprawę.
W procesie Pawlickiego i Gzella odbyły się już dwie rozprawy. Trzecią zaplanowano na 5 grudnia.
Marcin Wikło z tygodnika „W Sieci” stwierdził w Telewizji Republika, że już sam proces kompromituje wymiar sprawiedliwości w Polsce. – Gzell i Pawlicki mieli akredytacje, a w PKW pojawili się wcześniej, niż protestujący. Zatrzymano ich w czasie wykonywania pracy – powiedział.
– Okupacja siedziby PKW przez protestujących była niedopuszczalna. Ale dziennikarze mieli pełne prawo tam być i wszyscy powinni ich bronić. Jeśli – jak podają niektóre media – decyzję o ich zatrzymaniu podjął szef ochrony Kancelarii Prezydenta RP, to złamał prawo. Ale nie wiemy, jak było – powiedział Talaga.
– Jak najbardziej rozumiem, że dziennikarze są od tego, by szperać w różnych dziurach. Co do protestów, jeśli ktoś uważa, że jakaś instytucja się nie sprawdza, nie powinien odwoływać się do takiej formy manifestowania swojego niezadowolenia – stwierdził z kolei Domański.
Dziś odbył się proces dwójki pozostałych dziennikarzy. Przewodniczący nie zezwolił przedstawicielom mediów ani na relacjonowanie przebiegu rozprawy, ani na robienie zdjęć.
– Jestem przeciwne tajności tej sprawy. Ale może chodzi o to, że w przypadku procesu Gzella i Pawlickiego wyszło na jaw tyle faktów kompromitujących policję i kancelarię prezydenta, że kolejne zeznania dadzą tylko powody do dodatkowej drwiny – powiedział Wikło.
Zdaniem Talagi wyłączanie obecności mediów na Zachodzie dotyczy jedynie spraw, w których ujawnienie pewnych informacji mogłoby zagrozić bezpieczeństwu państwa. – Ale w tak nieistotnej sprawie nie powinno się zamykać drzwi sądu przed dziennikarzami – dodał.
W opinii Domańskiego sąd nie pozwoli sobie na wydanie wyroków niekorzystnych dla wszystkich wyżej wymienionych dziennikarzy, bo byłby to „strzał w stopę”.