Znajomi Marka Dziakowicza, który zginął ratując życie tonącego nastolatka, postanowili pomóc rodzinie funkcjonariusza i zorganizowali zbiórkę pieniędzy. "Pozostawał wierny zasadom wyrażonym w rocie przysięgi, którą złożył, podejmując 14 lat temu służbę w Policji" – opisują zmarłego koledzy.
Dziakowicz zmarł 20 lipca, kiedy wraz z dwoma innymi mężczyznami rzucił się na pomoc tonącemu młodemu mężczyźnie. 39-latek przypłacił to życiem, kiedy wydostając nastolatka na brzeg sam został wciągnięty przez falę. Ratownicy wyłowili jego ciało dopiero do kilkudziesięciu minutach i pomimo prób reanimacja, mężczyzna zmarł.
Mężczyzna osierocił dwójkę dzieci.
"Bez wahania ruszył razem z innymi osobami na pomoc. Tonącego uratowano. Niestety Marek, który życie ludzkie przedkładał ponad wszystko i pełniąc służbę wielokrotnie ratował inne osoby, tym razem niosąc pomoc zapłacił najwyższą cenę" – opisują koledzy Dziakowicza w apelu o pomoc dla rodziny zmarłego.
Jak opisują dla st. asp. Marka Dziakowicza "życie ludzkie zawsze było najważniejsze. Pozostawał wierny zasadom wyrażonym w rocie przysięgi, którą złożył, podejmując 14 lat temu służbę w Policji, broniąc bezpieczeństwa obywateli w każdej niebezpiecznej sytuacji, zarówno w służbie, jak i poza nią".
– Wpłat można dokonywać na konto policyjnych związków zawodowych. Wgląd do kwoty przekazywanej dla rodziny Marka ma tylko jedna uprawniona osoba. Na zorganizowanie akcji uzyskaliśmy wszystkie wymagane zgody. Jest w pełni legalna i prowadzona zgodnie z obowiązującymi przepisami – komentowała rzeczniczka prasowa wałbrzyskiej policji Joanna Żygłowicz.
Czytaj więcej: