Przeprowadzono eksperyment, który miał wykazać, czy kierowca BOR mógł wyminąć Seicento
Krakowska prokuratura, która zajmuje się badaniem wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło i funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, przeprowadziła eksperyment, w którym wykorzystała prezydencką limuzynę. Test miał wykazać, czy kierowca mógł wyminąć Seicento i nie uderzyć w drzewo.
Eksperyment, o którym informuje "Rzeczpospolita" miał na celu prześledzenie toru jazdy i drogi hamowania, a także sprawdzenie, czy kierowcy BOR zareagował prawidłowo.
Biegli zbadano m. in. ile potrzeba czasu, żeby pancerna limuzyna wytraciła prędkość przy nagłym hamowaniu, a także jak szybko można zahamować.
Do testu wykorzystano prezydencką limuzynę, a przeprowadzili go biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie oraz Politechniki Krakowskiej.
Do wypadku doszło 10 lutego, w piątek, około godziny 18:30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. Kierowca limuzyny rządowej, próbując uniknąć skutków zderzenia odbił w lewo. Na poboczu uderzył w drzewo. Kierowcy zostali przebadani na zawartość alkoholu. Byli trzeźwi. W wypadku ucierpiała premier Beata Szydło oraz dwóch funkcjonariuszy BOR.