Duży, płynący zaledwie kilka metrów od brzegu bulwarów wiślanych, wąż miał zostać dostrzeżony przez trzy osoby. Na miejsce wezwano patrol policji oraz pracowników Fundacji Animal Rescue Polska. Zjawił się również weterynarz. Funkcjonariusze podają, że wszyscy świadkowie byli trzeźwi.
Pyton tygrysi mógł dostać się z okolic Konstancina aż do centrum Warszawy. Za potwierdzeniem tezy świadczy fakt, że gad widziany był w okolicach mostu Świętokrzyskiego. Wąż prawdopodobnie dopłynął tak daleko dzięki fali kulminacyjnej, która przeszła ostatnio przez stolicę.
Policja otrzymała zgłoszenie w nocy z czwartku na piątek. Po spisaniu zeznań i potwierdzeniu ich wiarygodności, policja przystąpiła do poszukiwań. Ok. 2:00 w nocy na miejsce dotarli też pracownicy Fundacji Animal Rescue Polska.
– Według relacji świadków sylwetkę węża zauważono chwilę po północy. Pyton miał płynąć zaledwie trzy metry od brzegu gdzieś pomiędzy mostem Świętokrzyskim, a Śląsko-Dąbrowskim – mówił komisarz Jarosław Sawicki z piaseczyńskiej policji w rozmowie z portalem "Metro Warszawa".
Na miejscu zjawił się również powiatowy lekarz weterynarii, który przeprowadził szczegółowy wywiad ze świadkami. Po skończonej rozmowie z niepokojem przyznał, że mieszkańcy naprawdę mogli zobaczyć węża. Według jego oceny opis zdarzenia "jest na 95 proc. prawdziwy".
Według doniesień "Super Expressu", świadków uwiarygodnia również wykształcenie jednego z nich (biotechnologia) oraz podróżnicze zamiłowania drugiego (ten miał spędzić kilka lat w egzotycznych krajach). Komisarz Sawicki potwierdził, że wszyscy trzej świadkowie byli trzeźwi.
Akcja poszukiwawcza nie przyniosła rezultatu. Funkcjonariusze narzekali na brak porządnego oświetlenia i specjalistycznego sprzętu. Poszukiwania zawieszono o świcie.