– Kto by przypuszczał, że IPN w Polsce będzie obiektem troski rządu Stanów Zjednoczonych, Francji, Izraela czy Ukrainy? Mam wrażenie, że w narracji, którą toczymy, głos Polski jest zdecydowanie zbyt słaby - mówił w audycji Doroty Kani "24 Pytania" wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk. Podczas rozmowy nawiązał też do prac poszukiwawczych zespołu IPN m.in. na terenie Ukrainy oraz nadchodzących działań na terenie Gruzji.
– Chciałbym, by w sferze przekazu medialnego czynionego nie tylko na użytek wewnętrzny, ale przede wszystkim na użytek świata, polski głos był silniejszy niż dotychczas. Obawiam się, że to czas, w którym nie my, ale ktoś inny mówi o nas i naszych postawach w czasie II wojny światowej – stwierdził Szwagrzyk w kontekście ustawy o IPN.
Chciałby też by Polacy nie byli zmuszeni "przeżywać podobnych sytuacji jak ta, która się w tej chwili dzieje, kiedy muszą tłumaczyć światu oczywiste fakty”.
– Jesteśmy bardzo blisko tego, by powiedzieć kiedy zaczniemy prace na Litwie, na Białorusi i bardzo daleko od tego, by powiedzieć, że w niedługim czasie będziemy pracować na terenie państwa ukraińskiego. Szanse by rozpocząć prace na Wołyniu są niestety mniejsze niż jeszcze w tamtym roku - przedstawił etap prac poszukiwawczych IPN.
– Już niebawem ruszamy do Gruzji. Tam będziemy pracować wspólnie, w miejscu niezwykle ważnym dla Gruzinów. Otóż chodzi o miejsce egzekucji elit gruzińskich. Odnaleźliśmy to miejsce w ubiegłym roku. Będziemy badali dwa miejsce na terenie Gruzji. W drugim miejscu znajdują się szczątki zamordowanych Polaków w latach 30. oraz po roku 1945. To dla nas bardzo ważne by ich odnaleźć. Chcemy też pokazać Gruzinom sposób, w jaki pracujemy. To co robimy my, spotyka się z wielkim zainteresowaniem z ich strony - tłumaczył wiceprezes IPN.
– Zabronienie komuś prawa do poszukiwań, ekshumacji jest w Polsce czymś niewyobrażalnym, niezrozumiałym a taką właśnie postawę prezentuje strona ukraińska - podsumował profesor.
Prace poszukiwawcze zespołu IPN ws. pochówków Polaków na Ukrainie wstrzymała Ukraina w kwietniu 2017 roku. To skutek incydentu w Hruszowicach na Podkarpaciu, gdzie doszło do demontażu pomnika Ukraińskiej Powstańczej Armii - odpowiedzialnej za zbrodnie wołyńską z lat 1943-1945. Polskie władze tłumaczyły, że pomnik wzniesiono wówczas z naruszeniem obowiązującego w kraju prawa.
Najnowsze
Czarnek: Hołownia szaleje, nie uznaje Sądu Najwyższego, który zatwierdził go jako posła na Sejm
Bronią swoich! Sejm odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu Frysztakowi
Radni chcą skontrolować klub piłkarski WKS Śląsk Wrocław
Ostre słowa Kowalskiego: chce, żeby ten tchórz minister Kierwiński w końcu wyszedł!