Prof. Modzelewski o przesłuchaniu Renaty Hayder: dość żałosne widowisko
Nie podejrzewałem ówczesnego ministra, że on na tyle nie zna pewnych zasad funkcjonowania podległego mu resortu, że ma od tego ludzi spoza struktury ministerstwa, które decydują w najważniejszych kwestiach - powiedział dla Telewizji Republika prof. Witold Modzelewski.
Komisja śledcza ds. VAT rozpoczęła w czwartek po godz. 10 przesłuchanie Renaty Hayder, byłej doradczyni społecznej ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego i partnera w firmie doradztwa podatkowego Ernst&Young.
Hayder poinformowała, że odmówiła Rostowskiemu objęcia funkcji wiceministra finansów ds. podatków z powodów rodzinnych, uzgodniła natomiast współpracę. Wcześniej - jak mówiła - nie znała Rostowskiego osobiście. Podkreśliła, że była osobą aktywną w środowisku doradców podatkowych, a jej nazwisko w tym środowisku było dobrze znane. "Przyjęłam więc, że minister właśnie stąd wie, że jestem doradcą podatkowym" - zaznaczyła.
– Widowisko było dość żałosne, bo osoba, która związała się na całe życie z biznesem podatkowym nagle wypiera się tych związków nie wygląda dobrze. Patrzyłem na to ze smutkiem. Kiedy pani Hayder była doradcą ministra finansów to nie wstydziła się tego a teraz nagle zmienia stanowisko. W żadnym państwie, w którym dba się o wizerunek nie wpuszcza się osoby, która jest związana z tym środowiskiem – mówił nam prof. Modzelewski.
– Pani Hayder nawet nie jest prawnikiem. Z tego co wiem zajmowała się problematyką podatkową w firmie, z która była związana. Taka osoba ma obowiązek wobec swoich klientów ochrony ich interesów. Jeśli osoba z tak wysokiej półki w tej firmie działałaby w interesie publicznym i doradzała tak ministrowi, aby ci klienci płacili podatki, to mamy do czynienia z przeniewierzeniem – podkreślił.
– Pani Hayder powiedziała, że pan Rostowski zaproponował jej bycie wiceministrem. Żaden minister nie zatrudniłby osoby o tak oczywistych powiązaniach – dodał.
– Cechą charakterystyczną demokracji liberalnej jest to, że wszystko jest towarem. Niektórzy twierdzą, że to jest dobre. Jeżeli firmy tego rodzaju absolutnie uważają za swoją zdobycz posiadanie ludzi powiązanych z władzą to są to dla nich ogromne aktywa. (…) Gdyby było tak, że w czasach, kiedy była pani Hayder rosły dochody podatkowe to dobrze – powiedzielibyśmy, że pani Hayder przekazała swoją wiedzę na rzecz państwa i jego dobra. Problem w tym, że my zaczęliśmy tracić miliardy złotych – zaznaczył prof. Witold Modzelewski.
– Pani Hayder przyjęła ciekawą linię obrony – próbuje utopić pana Rostowskiego. Mówi, że nie miała wpływu na przepisy podatkowe. To znaczyłoby, że te przepisy napisali urzędnicy. Dyrektor departamentu z kolei powiedział, że on dopiero poznawał mechanizmy i nie wiadomo kto je napisał. Jeżeli ministrowie i dyrektorzy departamentu mówią, że nie wiedzieli o niczym, a pani Hayder mówi, że ona nie miała z tym nic wspólnego, to może jest jeszcze jeden aktor? Oczywiście to jest pytanie, gdyby im wierzyć. – powiedział.
– Jeśli pani Hayder mówi, że ona nie miała nic wspólnego z ta patologią, to jednoznacznie wskazuje na ministra, którego ludzie tworzyli te przepisy i pozwalali na luki w prawie – dodał.
– Nie podejrzewałem ówczesnego ministra, że on na tyle nie zna pewnych zasad funkcjonowania podległego mu resortu, że ma od tego ludzi spoza struktury ministerstwa, które decydują w najważniejszych kwestiach – mówił.
– O projekcie ustawy dot. podatków decyduje minister finansów, a także dyrektorzy departamentu. Ten projekt nie może powstawać poza ministerstwem, ani nie mogą w nim uczestniczyć działacze społeczni, bo to jest niezgodne z państwem prawa.
– Pytanie czy to jest tylko niekompetencja tych ludzi czy jakość rządzenia i działanie w złej wierze? Nie nam to jednak sadzić. Państwo polskie wymaga naprawy – dodał.