Prezes PiS o swoich słowach: Nie miałem innego wyjścia. To był imperatyw moralny
– Gdyby nie ten krzyk na sali, może byłoby to troszkę łagodniej, ale sens byłby ten sam – powiedział w programie "Gość Wiadomości" Jarosław Kaczyński.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, był gościem programu "Gość Wiadomości" na antenie TVP1.
Jarosław Kaczyński był pytany m.in. o słowa, które padły z jego ust, wczoraj wieczorem w Sejmie. – Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata. Niszczyliście go, zamordowaliście, jesteście kanaliami – powiedział prezes PiS, po prowokacjach ze strony posłów PO, którzy przywoływali postać śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego z sejmowej mównicy.
– Od dłuższego czasu zastanawiałem się, co zrobić w tej sprawie. Od lat nieustannie wysłuchuję ataków i nie reaguję na to. Kiedy zaczęto używać nazwiska mojego śp. brata uznałem, że pewna miara jest przekroczona. Powiedziałem sobie, że jeśli zrobią to po raz kolejny, będę interweniował. Tego nazwiska używają ludzie, którzy są działaczami partii, która nieustannie, haniebnie atakowała mojego brata za życia i po śmierci. Moralnie, podkreślam – moralnie – odpowiadają za jego śmierć. Mój brat nie zginąłby, kiedy byłyby otoczony szacunkiem. (...) Można się z prezydentem nie zgadzać, ale nie można stosować tego, co nazwano przemysłem pogardy. W żadnym razie nie można obniżać jego bezpieczeństwa – powiedział Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS podkreślił, że "gdyby nie ten krzyk na sali, może byłoby to troszkę łagodniej, ale sens byłby ten sam". – Każdy człowiek zareagowałby w ten sposób. Nie miałem innego wyjścia. To był imperatyw moralny. Uważam, że uczyniłem dobrze, a to, co robi druga strona, próbując przedstawić się jako ofiarę, to hipokryzja – dodał.