Sąd oddalił w całości powództwo Ireny Dziedzic przeciwko Cezaremu Gmyzowi i Pawłowi Lisickiemu. Powódka żądała od nich przeprosin i pół miliona złotych za tekst o jej procesie lustracyjnym i podanie jej danych osobowych. Artykuł Gmyza został opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej”, gdy jej redaktorem naczelnym był Paweł Lisicki.
Irena Dziedzic po opublikowaniu przez Newsweek w 2006 roku informacji, że była zarejestrowania przez SB jako TW o pseudonimie „Marlena” wystąpiła o lustrację.
W 2010 roku Sąd Okręgowy uznał ją za kłamcę lustracyjnego i zakazał jej pełnienia funkcji publicznej na trzy lata. Jednak sąd odwoławczy oraz Sąd Najwyższy uznał, że nie była ona świadomym i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Po tej decyzji Irena Dziedzic zapowiadała, że będzie pozywać tych, którzy - jak twierdziła - naruszyli jej dobra osobiste. Wśród tych, którym wytoczyła proces znalazł się Cezary Gmyz i Paweł Lisicki.
Kolejny wygrany proces. Dziś sąd I instancji oddalił w całości pozew Ireny Dziedzic przeciw Pawłowi Lisickiemu i mnie. Chciała pół miliona
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) styczeń 30, 2015
Sąd uznał jednak, że dziennikarz nie naruszył dóbr osobistych dziennikarki i nakazał Dziedzic pokrycie kosztu procesu oraz pełnomocników dziennikarzy.
Lisickiego i Gmyza reprezentowali mecenasi Maciej Drogoń, Marcin Pilch oraz Maciej Zaborowski.