— Dzień zwycięstwa będzie wtedy, kiedy odzyskamy wrak i postawimy winnych przed sądem. Może nie dotrzemy do sprawców, ale dotrzemy do współsprawców — a tacy chodzą po polskiej ziemi — powiedział muzyk, publicysta i prowadzący program „Warto Rozmawiać” Jan Pospieszalski, który był gościem red. Doroty Kani i red. Ryszarda Gromadzkiego w specjalnym studiu Telewizji Republika z okazji 8. rocznicy katastrofy smoleńskiej.
— Jestem w gronie tych ludzi, którzy dzielą swoje życie zawodowe na przed 10 kwietnia i po 10 kwietnia — powiedział na początku publicysta.
— Staliśmy na cmentarzu. Leżały jeszcze fragmenty śniegu. Było mglisto, zimno. Stałem tuż przy tym wielkim krzyżu katyńskim. Była przygotowywana msza święta. Miał wejść prezydent z delegacją — dodał.
— Najpierw otrzymałem informację, że jest jakieś opóźnienie. Ale potem nastąpiło nagłe poruszenie. My cały czas czekaliśmy. Nagle jakiś mężczyzna do mnie podszedł i powiedział: "Proszę pana, samolot się rozbił". Na początku myślałem, że to jakiś żart. Ale jak zobaczyłem jego twarz i ogromny wyraz bólu… — wspominał gość programu.
— Jest taki moment, że człowiek to wypiera, wyrzuca, że to jest niemożliwe… Pobiegłem do wozu, żeby sprawdzić co się dzieje. Ludzie zachowywali się bardzo profesjonalnie, nie było paniki. Wiedziałem, że uczestniczę w czymś historycznym — powiedział prowadzący program „Warto Rozmawiać”.
"Koronka do Miłosierdzia Bożego, która nas uratowała"
— Ten cały program uległ dewastacji. Została tylko msza święta. Dzięki temu, że była modlitwa… To było jak komendy dowództwa. Te Koronki do Miłosierdzia Bożego. Ja musiałem przekazać ludziom co się stało. Większość wiedziała. Ta Koronka do Miłosierdzia Bożego nas uratowała. Z każdym kolejnym paciorkiem łączyliśmy się w tej modlitwie — zaznaczył Jan Pospieszalski.
— Były osoby bardzo bliskie. Był Antoni Macierewicz, który próbował się dodzwonić. Powtarzam — gdyby nie ta modlitwa to byśmy się nie pozbierali — dodał.
— Pamięć mojej mamy, która jako nastoletnia dziewczyna najpierw uciekała na wschód przed Niemcami, a potem przechodziła z okupacji sowieckiej na niemiecką. Pamięć rodzinna od pokoleń spowodowała taki przekaz — jak najdalej od ruskich — podkreślił rozmówca red. Kani i red. Gromadzkiego.
— Ja byłem przekonany, że to nie był zwykły wypadek. Byłem przekonany, że prezydenta Lecha Kaczyńskiego zamordowano — stwierdził.
Kiedy nadejdzie dzień zwycięstwa?
— Fenomen obchodów miesięcznic to rzecz, którą się będzie opisywało w książkach historycznych, socjologicznych. Te gigantyczne tłumy, które stały kilka godzin. Pamiętam taką dziewczynę, która stała w kolejce, pomodliła się i wróciła na koniec kolejki, aby pomodlić się za śp. Marię Kaczyńska — wspominał muzyk.
— Dzień zwycięstwa będzie wtedy, kiedy odzyskamy wrak i postawimy winnych przed sądem. Może nie dotrzemy do sprawców, ale dotrzemy do współsprawców — a tacy chodzą po polskiej ziemi — powiedział.
— Misję pamięci przeprowadzili zwykli ludzie. Olbrzymia była w tym rola Gazety Polskiej . Ówczesny establishment próbował tą pamięć zniszczyć. — podkreślił Pospieszalski.
— To połączenie ofiar ze Smoleńska i z Katynia ma metafizyczny i symboliczny wymiar — dodał.
— Smoleńsk, czyli ofiara krwi Lecha Kaczyńskiego i całej delegacji, pozwoli przypieczętować wiedzę młodych ludzi na temat ludobójstwa w Katyniu — zakończył gość programu.