Śmierć Kory wprawiła w osłupienie całą Polskę. Niedzielne nabożeństwa w wielu parafiach zapewne odprawiono w jej intencji. Do niecodziennej sytuacji doszło podczas Mszy świętej w parafii błogosławionego Edwarda Detkensa w Lesie Bielańskim.
Nabożeństwo odprawiono dzień po śmierci artystki, Kory Jackowskiej. W pewnym momencie na ołtarz wszedł ksiądz Wojciech Drozdowicz z suzafonem. Z głośników wybrzmiała wówczas piosenka "Krakowski spleen". Duchownemu towarzyszył Wojciech Morawski, który zagrał na bębnach.
Występ wywołał niemałe zamieszanie w sieci.
"Cudowny hołd. To ja powtórnie mówię - jesteście piękni po prostu. I kochani" – napisała jedna z użytkowniczek Facebooka.
"[...] tego typu postawa powinna się spotkać z reakcją ze strony przełożonych. Kościół jest miejscem świętym i kto jak kto, ale ksiądz powinien to rozumieć najlepiej. Zgorszenie budzić może także fakt, że administrator nazywa ten występ „hołdem”. Zatem w świątyni w obecności Żywego Boga został oddany hołd artystce, której życiowa droga chrześcijańską nie była" – brzmiała z kolei krytyczna ocena.
Kora Jackowska, wokalistka zespołu Maanam, od 2013 roku walczyła z nowotworem jajnika. Zmarła 28 lipca w swoim domu w Bliżowie na Roztoczu, w otoczeniu najbliższych osób. Miała 67 lat.