W małej wsi pod Bychawą (woj.lubelskie) doszło do dramatycznych chwil. Mieszkający tam Jan K. od lat był postrachem rodziny i mieszkańców wsi. Ostatecznie chciał pozbyć się swojej wnuczki i przygotował na nią bombową pułapkę.
– Wiele razy groził ludziom śmiercią albo podpaleniem - mówią o Janie K. mieszkańcy wsi.
12 lat temu wnuczka Jana K. została zmuszona, by przeprowadzić się wraz ze swoją rodziną do dziadka Janka. Przepisał na nią ziemię i część domu, żeby dostać rentę. Przez cały czas wspólnego mieszkania mężczyzna wiecznie miał pretensje, choć pani Justyna z mężem i dziećmi starali się żyć z dziadkiem dobrze. Wyremontowali dom, a także uporządkowali otoczenie wokół budynku.
– Nigdy nas nie zaakceptował. Lżył, poniewierał, wyzywał od dziadów - opisuje swoją sytuację kobieta.
W niedzielę jednak mężczyzna posunął się za daleko. Kiedy wnuczka z rodziną była w kościele, mężczyzna udał się do kuchni i pod palnik włożył pocisk kalibru 9 mm, a potem. usiadł na huśtawce pod domem i czekał na efekty. Kobieta po powrocie do domu na szczęście znalazła pocisk i wezwała policję.
– Policjanci zatrzymali 81-latka. Odpowie za stworzenie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego - mówi Andrzej Fijołek z lubelskiej policji.
Dodatkowo funkcjonariusze znaleźli u Jana K. amunicję oraz broń palną, na które nie posiadał zezwolenia. Sąd zdecydował, że następne 3 miesiące Jan K. spędzi w areszcie tymczasowym.