W programie "Wolne Głosy" gościem red. Marcina Bąka był Krzysztof Pluszczyk, uczestnik strajku w kopalni "Wujek".
- To było wydarzenie, które bardzo wstrząsnęło Polską. Tego, że będą do nas strzelać to mnie przewidywaliśmy.
- Milicja przyszła pod drzwi naszego kolegi i kilku znajomych pobiegło mu pomóc. Wtedy milicja pobiła mocno górników, a on został w piżamach, w nocy wyprowadzony w kajdankach.
- Polewano ludzi wodą podczas strasznego mrozu, bito rannych na noszach, mamy protokoły podbicia lekarzy i pielęgniarek, jedna z nich miała złamany kręgosłup, inna miała wstrząśnienie mózgu, a kierowca miał wybite zęby. Te rzeczy nie powinny się dziać w normalnym, cywilizowanym świecie. Zaczęliśmy się zbroić, żeby w jakiś sposób się obronić przed milicją. Mamy ludzi, który do dziś są zatruci gazem przez milicje.
- 3 tysiące ludzi strajkowało non stop, ponieważ nie wychodziliśmy z zakładów. Piekarze przywozili nam chleby za darmo, inni rozdawali herbatę w kotłach. Wspierała nas również rodzina, mieszkańcy podchodzili pod płot i podawali nam np. kiełbasy czy papierosy. Czuliśmy wsparcie i to, że nie jest to tylko sprawa górników.
- Wstyd że Jaruzelskiego pochowano na powązkach czy np. gen. Kiszczak, wszyscy wiemy że ci ludzie byli odpowiedzialni za te wydarzenia.
- Podczas okrągłego stołu mordowano ludzi i mimo tylu lat, sprawiedliwość nie została wymierzona. Przez wiele lat próbowali udowodnić, że stan wojenny był legalny.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Zapewniali, że jak wygra Trump, wyjadą z USA. Czy amerykańscy celebryci spełnią teraz swoje zapowiedzi?