"Coś się kiedyś zawsze kończy. Tym bardziej po 20 latach bez przerwy" – rozpoczyna swój wpis na Facebooku Piotr Guział, kandydat na wiceprezydenta przy wygranej Patryka Jakiego w Warszawie. Szokująca deklaracja podyktowana jest szeregiem przemyśleń czy to efekt burzy emocji po przegranej Zjednoczonej Prawicy w Warszawie?
"W tym czasie byłem 5-krotnie wybierany radnym. To udało się w bardzo niewielu osobom w historii warszawskiego samorządu. Stworzyłem pierwszy ruch miejski, który odniósł sukces wyborczy w Warszawie. Byłem 4 lata burmistrzem. Doprowadziłem do referendum w stolicy, które przyczyniło się do kilku pozytywnych zmian, jak np. obniżenie cen biletów komunikacji miejskiej, budżet partycypacyjny czy budowa POW. Miałem dobry 3. wynik na prezydenta, obecnie nieosiągalny dla bezpartyjnych kandydatów. Zostałem drugim w historii radnym miasta z lokalnego komitetu – czytamy we wpisie.
"Jestem dumny z mojej drogi. Za te wszystkie szanse dziękuję wyborcom. Będzie co wspominać. Ale tam, gdzie koniec, tam i nowy początek. Choć w moim przypadku ten nowy początek nastąpił w 2015 r., gdy postawiłem na biznes, a nie politykę. Sprawia mi to frajdę i daje wymierną satysfakcję. Jednak wraz z niespodziewanym objęciem mandatu radnego miasta, mój koniec działaności samorządowej i politycznej nieco się przeciągnął. Chciałem, by stało się to w wyborach" – kontynuuje Guział.
"Od dziś proszę mówić o mnie historia Ursynowa. A może i Warszawy. Dziękuję wszystkim. I pozdrawiam jako człowiek prywatny" – podsumowuje "jako człowiek prywatny".