Piotr Duda: Tego zrywu, który ma miejsce na Białorusi, nic nie zatrzyma. Ta kula śnieżna ruszyła
- Pamiętamy 80. rok, gdy nam pomagano, teraz potrzeba tej solidarności przez to małe +s+, ale także jako związku zawodowego" - powiedział po powrocie z Mińska przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.
"Jestem bardzo wzruszony i szczęśliwy, że mogłem wczoraj wieczorem spotkać się z naszymi przyjaciółmi z wolnego Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych, z jej przewodniczącym Alaksandrem Jaroszukiem, to było dla mnie bardzo ważne i wzruszające. Wiele osób mówiło mi, bym nie wybierał się w tę podróż, bo zostanę zatrzymany na granicy (...) ale mając w ręku zaproszenie od przewodniczącego, powiedziałem, że muszę tam być, muszę pokazać tę solidarność" - powiedział Piotr Duda.
Jak przekazał, na granicy nie było "większych problemów". Przypomniał, że pierwsze kroki po przyjeździe do Mińska skierował do symbolicznego miejsca śmierci demonstranta przy stacji metra Puszkinska, gdzie złożył kwiaty. Towarzyszyli mu przedstawiciele polskiej ambasady w Mińsku.
Podkreślił, że podczas spotkania z przedstawicielami związku zawodowego Białorusi poruszono kwestie bieżącej sytuacji w tym kraju oraz pomocy, jakiej potrzebują białoruscy związkowcy.
Spotkanie z premierem Morawieckim
"Sytuacja jest bardzo trudna, dlatego po rozmowach ustaliliśmy, że w Warszawie spotkam się z panem premierem (Mateuszem) Morawieckim, przekażę mu informacje, co do obecnej sytuacji na Białorusi, którą przynajmniej ja mam z przekazów moich przyjaciół związkowców" - powiedział szef "S".
Zapewnił, że jego związek będzie wspierać jedyny wolny związek zawodowy na Białorusi.
"Tak jak przekazuje przewodniczący (Alaksandr Jaroszuk, stojący na czele Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych - PAP), to, co się już ruszyło, tego już nic nie zatrzyma. Ta śnieżna kula ruszyła i - jak powiedzieli - są tak zdeterminowani, że nic nie jest w stanie ich zatrzymać" - relacjonował szef "Solidarności". Podkreślił, że jest gotów wrócić w każdej chwili do Mińska, gdy będzie taka potrzeba.
"Pamiętamy 80. rok, gdy nam pomagano, teraz potrzeba tej solidarności przez to małe +s+, ale także jako związku zawodowego" - powiedział Duda.
Ponadto przyznał, że trzeba zastanowić się nad tym, jak zagwarantować, by środki zgromadzone na Funduszu powołanym przez NSZZ "Solidarność" - "Solidarni z Białorusią" trafiały faktycznie do potrzebujących, a nie "były kasowane przez reżim Łukaszenki". Jego zdaniem, tak naprawdę nie wiadomo też, ile ten zryw będzie trwał. "Ci ludzie są naprawdę zdeterminowani" - mówił wskazując też na to, że do "akcji solidarnościowej" na Białorusi przystępują nowe grupy: prawnicy, lekarze.
"Jeśli będzie potrzeba będziemy fundować stypendia dla młodzieży, która studiuje w Polsce, pomagać w wypoczynku dzieci, które ewentualnie przyjechałyby do nas z Białorusi" - wskazał.
Reżim Łukaszenki przeszedł do działań prewencyjnych
Duda zwrócił uwagę na to, że w tej chwili reżim Łukaszenki przeszedł do działań prewencyjnych i wyłapuje ludzi, który są liderami i stoją "na pierwszej linii", by się ich pozbyć.
Przewodniczący NSZZ "S" planuje spotkać się w środę ze Swiatłaną Cichanouską, kandydatką opozycji w wyborach prezydenckich 9 sierpnia.
"Będziemy bardziej słuchać niż mówić" - powiedział pytany o tematy, jakie poruszy w czasie spotkania. "Na pewno będę chciał też przekazać informacje od przewodniczącego Jaroszuka, który też jest w tym komitecie protestacyjnym i porozmawiać o tym, jakie są sprawy, które mógłbym, jako przewodniczący +Solidarności+, przekazać dalej, albo się nimi zająć" - dodał.
Jak zauważył, polski rząd i prezydent Andrzej Duda, starają się pomagać, ale muszą poruszać się w ramach, które narzuca dyplomacja, "żeby Łukaszenko nie mówił, że rząd polski wtrąca się w sprawy Białorusi".
Na Białorusi od 9 sierpnia trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów, które według oficjalnych wyników wygrał Alaksandr Łukaszenka z wynikiem 80,1 proc. Swiatłana Cichanouska miała, według Centralnej Komisji Wyborczej, zdobyć zaledwie 10,1 proc. głosów.