PiS ws. ujawnionych nagrań: Stenogramy pisane na zlecenie Putina. Wpisują się w narrację Anodiny
Posłowie PiS twierdzą, że opinia biegłych nt. rozmów w kokpicie Tu-154M opublikowana dziś w mediach jest całkowicie niewiarygodna. Ich zdaniem jej ujawnienie ma podgrzać emocje przed piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej.
– Stenogramy są pisane cyrylicą. Są pisane na zlecenie Putina i wpisują się w tę narrację, którą wcześniej zapisała nam pani Anodina (przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego MAK - red.) – powiedział poseł Bartosz Kownacki przedstawiając stanowisko zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M ws. ujawnionych nagrań.
Radio RMF FM opublikowało we wtorek rano fragmenty z najnowszej opinii biegłych, którzy odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa.
Bartosz Kownacki zaznaczył, że część zapisu znajdującego się w opinii biegłych, która znalazła się we wtorek na stronach radia, była znana już w styczniu 2014 roku, na miesiąc przed tym jak biegli pojechali do Moskwy kopiować zapisy czarnych skrzynek. "Na blogu pana "soundamatora" zapisane są słowa z 13 stycznia 2014 roku, które znalazły się później w stenogramie złożonym później do prokuratury. Pada tam sformułowanie, które padło na wysokości 100 metrów: "dochodzimy wolniej". Te same słowa są zapisane później w opinii biegłych (...) Tymczasem krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych to samo sformułowanie odczytuje "odchodzimy na drugi krąg" – powiedział poseł PiS.
– Ta cała opinia biegłych była znana tym, którzy ją pisali. Pisali ją pod z góry założoną tezę (...) Pod tezę, która miała udowodnić winę polskich pilotów, która miała być narracją zgodną z raportem Anodiny – dodał.
Kownacki zaznaczył, że wiele kwestii podważa wiarygodność biegłych, którzy sporządzili opinię. – W tej opinii stwierdzono obecność głosu generała Błasika. Stwierdzono to uznając, że zapisy z mikrofonu ściągały na odległość maksymalnie pół metra od kokpitu. Ale na tych samych stenogramach mamy zapisy rzekomo łamiących się drzew. Drzewo, które miało ściąć skrzydło znajdowało się 17 metrów od kokpitu i ten zapis został uwieczniony – podkreślił.
Jak mówił poseł PiS, autorem opinii jest Andrzej Artymowicz, brat Pawła Artymowicza, który współpracuje z kierowanym przez Macieja Laska tzw. zespołu smoleńskiego przy KPRM. – Taka osoba, w mojej ocenie to wynika z przepisów kodeksu postępowania karnego, nigdy nie powinna być biegłym w sprawie – powiedział. Jego zdaniem prokuratura powinna wyjaśnić, dlaczego Andrzej Artymowicz został biegłym.
– Opinia publiczna zajmuje się rzekomą ekspertyzą pana Artymowicza, który z wykształcenia jest muzykologiem – dodał rzecznik PiS Marcin Mastalerek.
– Chcielibyśmy, jeżeli biegli twierdzą, że jest to wiarygodne nagranie, porównać je na tej samej częstotliwości z zapisami nagrań Jaka-40. Nagrania Jaka-40 to są jedyne nagrania zabezpieczone tu w Polsce, do których nie ma aż tak dużych podstaw, że są niewiarygodne – powiedział.
W opinii Kownackiego są potrzebne kolejne badania nagrań czarnej skrzynki Instytutu Ekspertyz Sądowych.
Mastalerek powiedział rano dziennikarzom w Sejmie, że ujawniony przez RMF FM materiał to "powtórzenie tez pani Anodiny". – Po pięciu latach nagle kilka dni przed piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej wyciekają kontrolowanie stenogramy. To jest po prostu obrzydliwe. Ktoś gra katastrofą smoleńską, chce podgrzać emocje – ocenił.