– Kiedy kryzys ukraiński przekroczy linię Dniepru, w Polsce powinna być ogłoszona mobilizacja. Wtedy powinniśmy być przygotowani i przerzucić jednostki na wschód kraju – mówił w programie „Wolne głosy” Jan Parys, były minister obrony narodowej.
– Gratuluję polskiemu rządowi, że po 11 miesiącach zorientował się, że na Ukrainie trwa jakaś wojna. Świadczy to o tym, że rząd PO nie jest zainteresowany bezpieczeństwem kraju – mówił Jan Parys.
– Polska armia nie jest przygotowana, że do obrony polskiego terytorium przed atakiem ze wschodu. Wynika tak z wielu ekspertów i analiz – ocenił z kolei Tomasz Badowski. Jego zdaniem każdy argument za tym, że jest inaczej, polega na oparciu polskiej obrony o NATO. – Niestety geopolityka się zmieniła. Unia dziś nie jest jednością, a zastosowanie art. 5 NATO stoi pod znakiem zapytania, jeśli chodzi o jego wykonanie – powiedział ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. – Do tej pory skupialiśmy się realizowaniu misji ekspedycyjnych, zamiast na zwiększania własnych zdolności obronnych – ocenił Badowski.
Jan Parys pytany o nowe plany rządu, który zapowiedział zwiększenie wydatków na obronnośc do 2 proc. PKB od 2016 roku, stwierdził: – To wygląda tak, jakby rząd prosił Putina, by poczekał do 2016 roku, aż Polska zwiększy środki na obronność. Zdaniem byłego ministra obrony obecnie potrzebujemy broni defensywnej, przeciwpancernej i przeciwrakietowej, która obroni nas przed atakiem z powietrza.
– Plany są, jednak obecnie najważniejsze przetargi na uzbrojenie powinny dotyczyć obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – przyznał Tomasz Badowski. Ekspert przyznał, że jesteśmy w gotowi na odparcie tzw. „zielonych ludzików”, lecz nie jesteśmy przygotowani na otwartą inwazję.
– Kiedy kryzys ukraiński przekroczy linię Dniepru, w Polsce powinna być ogłoszona mobilizacja. Wtedy powinniśmy być przygotowani i przerzucić jednostki na wschód kraju – ocenił Jan Parys.