Otwarcie tych akt nie jest kwestią polityczną. To sprawa ważna dla nas wszystkich. Te akta są źródłem wszelkich patologii, jakie obserwujemy przez cały okres "Rzeczpospolitej transformacyjnej" – przekonywał Piotr Jegliński tłumacząc konieczność otwarcia tajnych akt Instytutu Pamięci Narodowej.
Ledwie kilka dni temu informowaliśmy, że Piotr Jegliński, publicysta i działacz opozycji demokratycznej w PRL, skierował do prezydenta Andrzeja Dudy list otwarty ws. likwidacji tzw. Zbioru zastrzeżonego Instytutu Pamięci Narodowej, który zawiera dokumenty kompromitujące funkcjonariuszy tajnych służb PRL. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziś były opozycjonista przekonywał na antenie TV Republika, dlaczego powinno się otworzyć tajne akta. – Chodzi o to, żeby umożliwić wyjawienie prawdy o przełomie, o okrągłym stole – podkreślił Jegliński, który dodał, że akta te są źródłem wszelkich patologii, jakie obserwujemy przez cały okres "Rzeczpospolitej transformacyjnej". – Chroni się akta bandytów z lat 60., ludzi umoczonych we współpracę z systemem totalitarnym – mówił.
Publicysta wskazał, że akta te choć niedostępne dla Polaków, polskich historyków, są znane Rosjanom. – Pytanie kogo chronimy – mówił.
Jegliński odniósł się do najczęściej podnoszonego argumentu przeciwko odtajnieniu akt, czyli że rzekomo korzystają z nich funkcjonariusze służb w pracy operacyjnej. – To bzdura. Płk. Piotr Wroński mówił, że nigdy z nich nie korzystał – przypomniał.
– Ten zbiór zastrzeżony chroni ciemne układy. Bez publikacji, będziemy mieli sytuację patologiczną, która ciągnie się lata całe – tłumaczył. Były opozycjonista podkreślił, że sytuacja ta skutkuje tym, że "bagno" to dotyka wielu sfer naszego życia, w tym gospodarki. – To tam kryją się tajemnice, dlaczego pewne przetargi wygrywają tylko niektóre firmy. To szalenie ważne. To nie jest sprawa polityczna. To sprawa ważna dla nas wszystkich. (...) Myślę, że wszyscy rozsądni ludzie powinni się pod tym podpisać. Poza tymi, którzy mają coś na sumieniu – skwitował.