- To jest chłopak, który od zawsze miał nierówno pod sufitem, był niezrównoważony i trzeba było na niego uważać - mówi o Stefanie W. dziennikarzom "Dziennika Bałtyckiego" mężczyzna, który zna go od dawna.
Mężczyzna w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" dodaje, że Stefan W. już nawet jako nastolatek potrafił bez powodu rozbić koledze na głowie szklaną butelkę. Według mężczyzny zabójca z Gdańska nigdy nie ukrywał, że lubił bić ludzi i chętnie się tym chwalił. - Lubił tzw. dziesiony: potrafił, idąc ulicą, zobaczyć kobietę odchodzącą od bankomatu albo wychodzącą z banku i wyrwać jej torebkę czy na ulicy wyrwać komuś z ręki telefon komórkowy - opowiada "znajomy"Stefana W.
- Śmieszy mnie, że policja przy napadach na banki tak długo go rozpracowywała, kiedy wszyscy wokół wiedzieli - mówi informator "Dziennika Bałtyckiego".
Co ciekawe, Stefan W. miał też mówić, że najchętniej "pozabijałby wszystkich, którzy go wpakowali do pierdla”. Z informacji gazety wynika także, że umiał posługiwać się nożem i zawsze był fanatykiem broni.