Światowa Organizacja Zdrowia wykorzystuje pandemię koronawirusa do promowania aborcji farmakologicznej – alarmuje Ordo Iuris.
– WHO opublikowała poszerzoną wersję wydanego w marcu przewodnika, w którym zaleca państwom utrzymanie „kluczowych usług", pomimo ograniczeń nakładanych w związku z koronawirusem. Wśród tych „usług", w rozdziale dotyczącym „praw reprodukcyjnych i seksualnych" wymieniona została „bezpieczna aborcja" – czytamy w komunikacie Instytutu.
Jak informuje Ordo Iuris, WHO wprost zachęca kobiety planujące aborcję do samodzielnego przeprowadzenia jej w domu, przy użyciu środków poronnych, które Organizacja wpisała na listę „kluczowych leków”.
W omawianych zaleceniach WHO - zauważa Instytut - nie wspomina się jednak o zagrożeniach dla zdrowia i życia związanych z tego rodzaju działaniami.
– WHO zaleca także, by władze państw rozważyły zniesienie części ograniczeń, które utrudniają nie tylko dostęp do aborcji, ale także sprowadzanie środków medycznych wywołujących poronienie - podkreśla Ordo Iuris.
– W rozdziale poświęconym opiece prenatalnej oraz zdrowiu matki i dziecka, WHO promuje tzw. „bezpieczną aborcję” w pełnym zakresie przewidzianym przez prawo, zasłaniając się argumentem, że pandemia nie może być pretekstem do uniemożliwienia kobietom korzystania z ich „praw”. Już samo to stwierdzenie stoi w sprzeczności z obowiązującym prawem międzynarodowym, które nie uznaje istnienia „prawa do aborcji”, a wręcz przeciwnie – chroni życie, także w fazie prenatalnej – wskazuje Instytut w komunikacie.
– WHO promuje aborcję farmakologiczną jako nieinwazyjną metodę leczenia i zaleca rozważenie stosowania jej w ramach „bezpiecznej aborcji” do 12 tygodnia, a w niektórych przypadkach nawet do 24 tygodnia ciąży. Organizacja upatruje zagrożenia dla życia matek i dzieci w niechcianych, „dodatkowych” ciążach, które będą miały miejsce w związku z ograniczeniami w zakresie wykonywania aborcji w czasie pandemii. Nie wspomina o realnych negatywnych skutkach, jakie niesie za sobą aborcja farmakologiczna – podaje Ordo Iuris, które zwraca uwagę również na fakt, że WHO, a także inne proaborcyjne instytucje przedstawiają aborcję farmakologiczną jako „rzekomo znacznie łatwiejszą i mniej dolegliwą alternatywę zabójstwa prenatalnego”.
W ten sposób – wskazano w komunikacie – kobiety rozważające aborcję nie mają możliwości skonfrontowania się z rzetelnymi informacjami na temat możliwych skutków tego rodzaju działań, co z kolei może prowadzić do „dotkliwej traumy”. Kobieta nie ma bowiem pod ręką opieki medycznej w przypadku nieprzewidzianych objawów, ponadto sama musi poradzić sobie z wszelkimi konsekwencjami poronienia musi poradzić sobie sama.
– Jak wskazują statystyki, niemal 1/4 zgłoszonych przypadków aborcji farmakologicznej, które wywołały objawy zagrażające zdrowiu kobiety, zakończyła się hospitalizacją, w związku z ciężkimi infekcjami lub koniecznością przetoczenia krwi. Były wśród nich również przypadki śmiertelne – podkreśla Ordo Iuris.