Opioła: Jeśli to, co mówi Falenta, okaże się prawdą, to stawia to służby specjalne w bardzo złym świetle
– Już w okolicach maja w Warszawie pojawiły się pierwsze plotki, że służby w Polsce są podsłuchiwane, ale wtedy mówiono, że nikt nic na ten temat nie wie i jeśli rzeczywiście było tak, jak mówi Falenta, to stawia to służby specjalne w bardzo złym świetle – odniósł się do najnowszych faktów ws. afery taśmowej Marek Opioła z Prawa i Sprawiedliwości na antenie Telewizji Republika.
– To jest zadziwiające dla nas, jako Komisji ds. Służb Specjalnych, bo rozmawialiśmy na ten temat również z Bartłomiejem Sienkiewiczem – powiedział. – On także zaprzeczał, że służby mogły mieć jakąkolwiek wiedzę na temat posłuchów, więc czy nie doszło do sytuacji, że sami podwładni Sienkiewicza wiedzieli, że był nagrywany? Ktoś na kogoś zbierał haki? – zastanawiał się Opioła.
Polityk podkreślił także, że w tej sytuacji kluczowy może być wątek Łukasza N., menadżera restauracji Sowa i Przyjaciele, w której zostały nagrane rozmowy. Łukasz N. usłyszał zarzut nielegalnego nagrywania i udostępniania tych nagrań.
– Centralne Biuro Śledcze broni Łukasza N. i to jest chyba klucz do sprawy. Tak naprawdę policja wiedziała o tym, że są te nagrania – uznał. Dodał, także, że nie wiadomo, jaki status ma w tej chwili Łukasz N. – Jest to jednocześnie oskarżony, chroniony przez służby, ale może być także świadkiem koronnym w sprawie, bo brak nam innych dowodów. Może okazać się bardzo ważny – podkreślił Opioła.
Opioła stwierdził także, że zaistniała potrzeba powołania wielu komisji, bo afera taśmowa nie jest jedyną niewyjaśnioną sprawą. Za przykład podał komisję ds. afery hazardowej i do sprawy Amber Gold.
– Wiele komisji po tych siedmiu latach powinno powstać w następnym parlamencie. Mamy aferę hazardową, teraz taśmowa, które są nieustannie rozmywane. Kolejna komisja powinna być powołana do sprawy Amber Gold i udziału w niej samego premiera, który przecież wiedział wcześniej, że szykuje się wielki skandal i nie zrobił z tym nic – zaznaczył. – Syn premiera pracował przecież w spółce człowieka, który rozkręcił ten cały skandal – przypomniał Opioła.