– Może jednak nie powinniśmy przyjmować propozycji francuskiej pomocy z elektrowniami atomowymi?- zastanawia się Maciej Pertyński, dziennikarz motoryzacyjny w rozmowie z portalem dziennik.pl. Portal ustalił nieoficjalnie, że prezydent Francji, Emmanuel Macron w pierwszym dniu wizyty w Polsce miał problem z limuzyną.
Gdy Macron opuszczał Pałac Prezydencki, jego opancerzony Renault Espace odmówił posłuszeństwa. Auta nie dało się uruchomić. Służby odpowiedzialne za ochronę zdecydowały, że prezydent musi przesiąść się do nieopancerzonego Citroena C6, podstawionego przez ambasadora Francji w Polsce- podaje dziennik.pl.
Sytuację skomentował w rozmowie z portalem Maciej Pertyński, dziennikarz motoryzacyjny i juror plebiscytu World Car of the Year.
– Jeszcze jako dzieciak w 1967 r., kiedy w Sopocie machałem wśród rozentuzjazmowanego tłumu w Sopocie z "barana" mojego ojca, widziałem Charlesa de Gaulle'a w kabriolecie DS-21 – i od razu było widać, że to jedzie KTOŚ. Potem były różne odmiany CX-ów(...), były specjalne wersje Peugeotów 607(...)– wszystko to dostojne auta o wspaniałej prezencji- wspominał ekspert.
– A potem niestety szefowie rządów Najstarszej Córy Kościoła zaczęli używać dziwadeł. Był DS7 (SUV!), a teraz na koniec – van. Renault Espace- podkreślił Pertyński. Rozmówca portalu dziennik.pl wskazał, że prezydencki samochód, pomimo przygotowania do funkcji, jaką ma spełniać, dopracowanej konstrukcji i opancerzenia, ma „fochy”, podobnie jak seryjny Espace.
– Czyli: a ja pańskiego płaszcza nie mam, i co pan mi teraz zrobi. Nie, bo nie. Nie odpalę. I właśnie tak zrobił- podsumował dziennikarz motoryzacyjny.
– Cholera, może jednak nie powinniśmy przyjmować propozycji francuskiej pomocy z elektrowniami atomowymi?-zastanawiał się ekspert pod koniec rozmowy.
Prezydent Francji, Emmanuel Macron przyjechał dziś do Warszawy z oficjalną, dwudniową wizytą. Spotkał się już z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. W grafiku prezydenta Francji są również spotkania z marszałkami Sejmu i Senatu.