Śledztwo prowadzone przez niemieckie służby po zamachu terrorystycznym w Berlinie spotyka się z coraz większą krytyką. Policja oraz prokuratura przeciągają śledztwo, ograniczają dostęp do informacji, które podawane są zbyt późno, a kolejne wersje wykazują dużo sprzeczności. Pozwala to mainstreamowym mediom na podważanie bohaterskiej walki polskiego kierowcy z islamskim zamachowcem - pisze korespondent "Gazety Polskiej Codziennie" z Niemiec Waldemar Maszewski.
Medialny opis zamachu, do którego doszło 19 grudnia na berlińskim jarmarku, od początku budził kontrowersje. Przez kilka godzin we wszystkich doniesieniach w Niemczech na pierwszy plan wybijano informację o tym, że to polska ciężarówka zabiła 12 osób. Dopiero po kilku godzinach zaczęły się pojawiać nieśmiałe informacje o tym, że „być może” sprawcą był mężczyzna pochodzenia południowego. I dopiero po dwóch dniach na jaw wyszły fakty, że polski kierowca ciężarówki Łukasz Urban został porwany przez terrorystę wraz z samochodem. Że Polak w momencie zamachu, choć ciężko ranny, to jednak podjął walkę z islamistą, a chwytając za kierownicę, najprawdopodobniej ocalił życie wielu Niemcom.
Bohaterski czyn Polaka został doceniony przez niemiecką Polonię oraz część niemieckich obywateli. Z obywatelskiej inicjatywy (wspartej przez Polonię) w internecie stworzono petycję do prezydenta Joachima Gaucka, domagającą się odznaczenia polskiego kierowcy najwyższym cywilnym orderem Niemiec – Związkowym Krzyżem Zasługi. Zaczęto zbierać podpisy, których obecnie jest prawie 40 tys. Na miejscu tragedii oprócz tysięcy kwiatów i zniczy ku czci ofiar zamachu pojawiły się indywidualne ślady pamięci polskiego bohatera – jak zaczęto go nazywać w Berlinie.
W przeciwieństwie do społeczeństwa niemieckie władze nie tylko nie wspominają o bohaterskim czynie polskiego kierowcy, ale wręcz ignorują tę wiedzę. Nawet kanclerz Angela Merkel w swojej pierwszej mowie dotyczącej tragedii nie wspomniała o Łukaszu Urbanie. Dopiero po kilku dniach z jej ust padło jedno dość skromne zdanie na temat uratowania przez Polaka kolejnych potencjalnych ofiar islamisty. Gdy natomiast włoscy policjanci (najprawdopodobniej przez przypadek) w Mediolanie zastrzelili Tunezyjczyka podejrzanego o popełnienie zamachu w Berlinie, niemieccy politycy natychmiast zaczęli się domagać dla Włochów najwyższych niemieckich orderów. Poseł do Bundestagu ze współrządzącej Unii Chrześcijańsko-Społecznej w Bawarii (CSU) Hans-Peter Uhl stwierdził, że zasługują na Związkowy Krzyż Zasługi, bowiem są „prawdziwymi bohaterami”.
Dość nieoczekiwanie we wtorek w niemieckich mediach pojawiła się informacja, że Polak jednak nie mógł walczyć z napastnikiem, „bowiem już nie żył przed zamachem”. Gdy jednak wczytać się dokładnie w doniesienia, to okazuje się, że wszyscy opierają się na informacjach podanych przez bulwarówkę „Bild Zeitung”....
WIĘCEJ czytaj w jutrzejszej "GAzecie Polskiej Codziennie"