Niemiecka telewizja ARD ujawniła wstrząsający raport na temat dziecięcych sanatoriów, które aż do lat 80. prowadzone były przez hitlerowskich zbrodniarzy – wciąż nie rozliczonych za zbrodnie z czasów II wojny światowej.
Denazyfikacja? W praktyce niektórym nazistom udało się przejść przez czas rozliczeń „suchą stopą”, a nawet zrobić błyskotliwe kariery polityczne.
Byli hitlerowcy już po zakończeniu II wojny światowej prowadzili sanatoria dla dzieci. Niemiecka telewizja NRD ujawniła szokujące przypadki tortur w takich placówkach.
Tysiące dzieci powierzano byłym nazistowskim przywódcom w ramach tzw. kuracji rekonwalescencyjnych. W praktyce jednak dzieci często były narażane na tortury i maltretowanie – informuje telewizja. Tego typu zdarzenia miały miejsce aż do lat 80.
– Tak naprawdę musiałeś w trakcie pobytu ciągle uważać, aby nie zostać popchnięty, przewrócony lub zamknięty za karę. To doprowadziło do tego, że stałem się kłębkiem nerwów, a czas tam spędzony wspominam jako najgorszy w moim życiu – mówił w rozmowie z niemieckim nadawcą jeden z „kuracjuszy”.
Tego typu placówkami zarządzał m.in. Hugo Kraas. W czasie II wojny światowej był jednym z najwyższych rangą generałów Waffen SS, należał do zaufanej gwardii przybocznej Hitlera, którego znał zresztą osobiście. Hitler wysłał Kraasowi list gratulacyjny z okazji ślubu. W 1969 r. został mianowany dyrektorem uzdrowiska dziecięcego w St. Peter-Ording. Jego przypadek nie był odosobniony.
W latach 50. inny hitlerowski zbrodniarz, Werner Scheu prowadził uzdrowisko dla dzieci „Mövennest” na wyspie Borkum. Czym „zasłynął” w czasie wojny? W 1941 roku jako oficer brał udział w egzekucji 220 litewskich Żydów, a kilku z nich rozstrzelał osobiście. Jak ustaliła ARD, w sanatorium zarządzanym przez Scheua dzieci były torturowane i nękane. Jedną z ofiar zamknięto za karę w saunie i kazano przez wiele godzin stać boso na zimnej podłodze
Tego typu szokujących historii związanych z niemieckimi zbrodniarzami w dziecięcych sanatoriach było jednak więcej. Niemieccy politycy zapewniali, że przyjrzą się sprawie.