Dwa lata czekał Radosław Sikorski, aby dorwać się do głosu. Choć poza margines polityczny wyrzuciła go Ewa Kopacz, to były minister spraw zagranicznych całą żółć wylał na… Jarosława Kaczyńskiego oraz PiS. Wystąpienie byłego szefa dyplomacji pełne obraźliwych określeń typu „świr” i „dyktatorek” było godne niesławnych i pełnych wulgaryzmów rozmów przy stole w restauracji Sowa i Przyjaciele.
Swoją mowę nienawiści Radosław Sikorski wygłosił podczas Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Były minister w rządzie PO-PSL nazwał w swoim przemówieniu Antoniego Macierewicza, przewodniczącego podkomisji smoleńskiej „świrem”, a prezesa Jarosława Kaczyńskiego „dyktatorkiem”.
– Panie prezesie, żeby nie wiem, ile pomników pan sobie nastawiał, żeby nie wiem, ile łgarstw pańska telewizja codziennie nadawała, żeby nie wiem, ilu obywateli pan zastraszał szykanami – Polaków pan nie złamie. Nie takich dyktatorków jak pan obalaliśmy – grzmiał Sikorski. Jego słowa zostały przyjęte owacyjnie przez przyjaciół z PO.
Wcześniej salę rozgrzewał Grzegorz Schetyna. – Prawo i Sprawiedliwość zniszczyło międzynarodowy wizerunek Polski, osłabiło pozycję państwa. Mamy dzisiaj głęboki kryzys w stosunkach z Unią Europejską, narastający kryzys z USA i Izraelem – perorował Schetyna. – Polska jest coraz bardziej osamotniona i pozbawiona sojuszników, a nawet jedyny sojusznik – czyli Viktor Orbán – wspiera nas warunkowo – dodał lider partii.
WIĘCEJ CZYTAJ W DZISIEJSZYM WYDANIU "GAZETA POLSKA CODZIENNIE"