– W ciągu ostatnich trzech lat dwa razy zwolniono mnie z pracy w Straży Miejskiej. To zemsta za to, że ośmieliłem się stanąć na straży honoru mojej formacji i zaprotestowałem przeciw usuwaniu przez strażników zniczy sprzed Pałacu Prezydenckiego – mówił w Telewizji Republika st. insp. Straży Miejskiej Artur Jarecki i szef "Solidarności 80".
W lipcu 2011 r. Jarecki napisał list do Zbigniewa Leszczyńskiego, szefa warszawskiej straży miejskiej, w którym czytamy: "W imieniu strażników wnosimy o zaprzestanie wykorzystywania naszej formacji do działań związanych z usuwaniem wiązanek, zniczy i krzyży, które przynoszone są przez obywateli, a następnie składane przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu jako hołd poległym w katastrofie smoleńskiej".
– Po napisanym przeze mnie piśmie związkowym do komendanta, ale wiem, że trafiło ono również do władz Warszawy, 13 grudnia 2011 r. zostałem zwolniony z pracy – powiedział na antenie Telewizji Republika.
Strażnik miejski odwołał się do sądu od zwolnienia i wygrał. W 2014 r. Sąd nakazał przywrócenie Jareckiego do służby i wypłacenie mu wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy.
– 18 września 2014 r. czyli w dniu, gdy korzystny dla mnie wyrok się uprawomocnił, zameldowałem się w pracy. I od razu wręczono mi rozwiązanie umowy o pracę za wypowiedzeniem, w uzasadnieniu podając te same powody, co przy zwolnieniu z 2011 r. – wyjaśnił Jarecki.
Jak stwierdził, to zemsta za to, że ośmielił się podważyć decyzje dowództwa Straży Miejskiej i bronił honoru tej formacji.
– Znów wniosę sprawę do sądu. Ale jeżeli się nie uda, to od 31 stycznia 2015 r. będę bez pracy – zapowiedział strażnik.
– Ale zapewne po spotkaniu z Panem, dostanę zwolnienie dyscyplinarne, bo takie rzeczy też się robi – powiedział na koniec prowadzącemu Antoniemu Trzmielowi w studiu Telewizji Republika.