Rok 1989 na zdjęciu Lech Wałęsa, Roman Polański i Robert de Niro. Na twarzy najbardziej znanego na świecie aktora widać koncentrację, jakby chłonął każde słowo, które wypowiada legendarny przywódca Solidarności. Stara się wejść w rolę. Słowa tłumaczy Roman Polański. Spotkanie dotyczy filmu fabularnego o legendarnym przywódcy. Warner Bros, największa wytwórnia filmowa na świecie daje anons, że jest przygotowywany film o budżecie 20 milionów dolarów. Lech Wałęsa w tylnej kieszeni spodni trzyma czek na milion dolarów. To te same spodnie, w których w Senacie Stanów Zjednoczonych wygłosił przemówienie zaczynające się od słów: My Naród - pisze Paweł Zastrzeżyński.
To znana historia, którą warto przypomnieć w kontekście dzisiejszych wydarzeń związanych z legendą Lecha Wałęsy. Ta historia z perspektywy czasu dla takiego filmowca jak ja brzmi jak bajka zwłaszcza, że każdy wie, że taki film nigdy nie powstał. Nie mógł powstać. Jednak milion dolarów w banku w Sopocie został wypłacony przez Lecha Wałęsę i nigdy nie zwrócony wytwórni. Pomimo umowy powstał film Andrzeja Wajdy, jednak zupełnie nieistotny.
Problem z hollywoodzkim filmem zaistniał na styku pisania scenariusza. Okazało się, że historia przedstawiana przez Lecha Wałęsę zwyczajnie nie da się opowiedzieć. Takich ludzi jak on siebie przedstawił nikt by nie przyjął jako żywej istoty, a film miał bazować na prawdziwej historii. Z punktu widzenia wytwórni tego nie dało się zrobić.
Można zadać sobie pytanie, dlaczego zajmować się takim człowiekiem? Dlaczego poświęcać mu czas? Czy może to prawda, że jest się za małym człowiekiem, aby zmierzyć się z tak wielką legendą, z człowiekiem, który posiadł prawie wszystkie ziemskie dobra?
Jednak krew przodków buzuje w żyłach. Pojawia się w człowieku sprzeciw. Bunt. Zwyczajnie nie mieści się to wszystko w człowieczeństwie, że można tak jak on. Jednak można skoro jest.
Oczywiście, ja taki nie muszę być, ja mogę nie wybierać takiego życia, mogę budować w sobie inną ojczyznę. Zwiększać sumę dobra w sobie samym, a świat stanie się lepszy. Nie szukać błędów u innych a u siebie…
Tak, tak będzie lepiej. Nie będę jeszcze wstawał z tej kałuży III RP, poczekam aż ktoś kopnie mocniej może wówczas stracę przytomność i przestanie tak bardzo boleć to straszne kłamstwo, które mnie uderzyło i sponiewierało. Jednak to może nie był człowiek, a wcielony diabeł. Tak łatwiej umiera się w duchu III Rzeczpospolitej. To ten sam diabelski duch, jak III Rzeszy. Duch absolutnego totalitarnego kłamstwa. I tak można to wszystko przyjąć. Z takiej perspektywy opowiedzieć sobie samemu tę historię. Może w tym kontekście nie dziwi powstające mauzoleum kolejnemu totalitarnemu przywódcy.
Jednak gdy głowa opada na zimną ziemię jakbym słyszał głos moich szlachetnych przodków: My naród. I krew znów się burzy.