„Pozwolono na tworzenie się dealów między Polską a Rosją”, „Naciski na polskie państwo przez Kreml byłyby dużo większe”, „mogli dyktować ceny, ustalać pewne kryteria” – nie cichną komentarze po informacji o tym, że rząd Platformy Obywatelskiej dopuścił w 2011 roku rosyjskie firmy do procesu sprzedaży ponad 53 proc. Lotosu.
Rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn ocenił na antenie Telewizji Republika, że dokument mówiący o sprzedaży Lotosu należy traktować jako sygnał dotyczący polityki, którą obserwujemy i dzisiaj. – Polityki, która uznaje, że z Rosją należy pertraktować i prowadzić biznesy w oderwaniu od jej politycznych działań – tłumaczył Żaryn. Na pewno gdyby tego typu transakcje były nadal prowadzone i gdyby Polska wpuszczała rosyjskie interesy w sektory strategiczne, w tej chwili mielibyśmy bardzo trudną sytuację. Możliwości nacisku na polskie państwo przez Kreml byłyby dużo większe niż są. Na szczęście rząd RP prowadzi politykę dywersyfikacji, która powoduje, że możliwości nacisku są coraz mniejsze – dodał.
Poseł Anna Milczanowska z PiS przypomniała, że polskie firmy, np. PKN Orlen są dla Rosjan bardzo cenne, bo mają wiele biznesów również w innych krajach UE. – Warto ujawniać tego typu dokumenty ponieważ Polacy powinni poznawać prawdę, jak się odbywała współpraca rządu Donalda Tuska z Rosjanami – mówiła. – Już w swoim pierwszym expose z 2007 Donald Tusk mówił o tym, że tę współpracę trzeba podejmować i zacieśniać. Pozwolono na tworzenie się pewnego rodzaju dealów między Polską a Rosją, powstały jakieś mafie. Słyszymy np. o dwóch muzykach rosyjskich, którzy ożenili się z Polkami i robili tu miliardowe interesy.
Agnieszka Ścigaj z koła Polskie Sprawy zauważyła, że różne rządy i w Polsce i w innych krajach robiły interesy z Rosją. – Wiedząc o tym, że naród rosyjski nic z tego nie ma i jest to tylko zapychanie kieszeni oligarchów, nikt z tego nic nie robił – podkreśliła. Już w 2014 r powinniśmy wyraźnie zastopować handel z Rosją, ale nic się takiego nie stało. Towary bez problemy przechodziły przez granicę.
Z kolei Arkadiusz Iwaniak z Lewicy stwierdził, że poprzez takie transakcje Rosjanie mogli zdobyć uprzywilejowaną pozycję na polskim rynku. – Będąc jednym z głównych dostarczycieli ropy i gazu, posiadając rafinerie na terenie Polski, dyktuje się ceny, ustala pewne kryteria. Dziś nie wiemy, jak duży mamy problem, aby odłączyć się od ropy i od gazu, ale nie wyobrażam sobie, żeby Rosja zakręciła kurek i jednocześnie przestała produkować w Orlenie czy w Lotosie.