To, o czym politycy Prawa i Sprawiedliwości mówili jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, widać teraz wyraźnie: pozornie dalekie od siebie Platforma Obywatelska i Konfederacja coraz częściej jednym głosem uderzają w polski rząd. Zaczynają to zauważać także parlamentarzyści innych ugrupowań opozycyjnych.
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, wicemarszałek Senatu Piotr Zgorzelski trafnie ujął brak zgody polityków Platformy Obywatelskiej oraz Konfederacji na zdalne obrady Sejmu.
– Ten pomysł ma rację bytu w momencie kiedy się zgodzą wszyscy. Wyglądało na to, że w początkowej fazie wszyscy na to się zgadzają- stwierdził wczoraj na antenie RMF FM polityk Ludowców.
Zgorzelski zwrócił uwagę, że „na początku kiedy ten pomysł został zgłoszony, wszyscy w Prezydium Sejmu byli za”. Jeżeli chodzi o samą wicemarszałek Sejmu, Małgorzatę Kidawę-Błońską, to – według Zgorzelskiego – „na pierwszym posiedzeniu, kiedy ten pomysł został zgłoszony była za, zaś na wczorajszym posiedzeniu „się wstrzymała”.
– Później powiedziała na konferencji prasowej, że jest przeciw. No taka uroda- ironizował wicemarszałek Zgorzelski.
– To jest pytanie, czy Platforma Obywatelska jest poważnym ugrupowaniem. Jeżeli przedstawiciele PO w PE akceptują głosowanie online, aby posłowie nie przyjeżdżali do PE, tylko sesja odbyła się metodą online i na to w konsensusie zgodziły się wszystkie frakcje, tak różne przecież, tak się ścierające- zwrócił uwagę poseł PSL.
W ciekawy sposób polityk podsumował pewne widoczne w ostatnim czasie zjawisko:
– Tymczasem przedstawiciele tej samej partii, która w PE godzi się na głosowanie online, w parlamencie polskim są wraz z kolegami z Konfederacji, zaiste dosyć egzotyczna koalicja pana Budki z panem Winnickim- wskazał.
Cóż, a może ta koalicja wcale nie jest tak do końca "egzotyczna"? Może tak Budce, jak i Winnickiemu, chodzi tylko o jedno: "antyPiS" za wszelką cenę, nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi?