Okazuje się, że w kraju pod wodzą Donalda Tuska, czego nie wolno wszystkim, wolno ministrom. Tak o to Katarzyna Kotula, "ministra" równości, wykorzystała rządową limuzynę, by udać się do... apteki. Jakby tego było mało - w trakcie postoju pojazd blokował dostęp do garaży mieszkańcom. Sama zainteresowana pytana o tę sprawę oświadczyła, że "ma anginę i przyjmuje antybiotyk" oraz "liczy na szybki powrót do zdrowia, bo obowiązki wzywają". Kogoś jeszcze to dziwi?
Dziś na łamach "Super Expresu" opublikowano zdjęcia "ministry" Kotuli z jej podróży rządową limuzyną. Na to, jak powszechnie wiadomo, składają się wszyscy podatnicy. Dla Kotuli to jednak nie problem, mimo, że nie jechała ona do pracy, a do... apteki. Pytana o tę sprawę oświadczyła, że "dopadła ją angina".
"Ma anginę", więc może?
"Pewnie gdzieś coś zimnego wypiłam, np. kawę mrożoną i się załatwiłam. [...] Jestem na L4 i muszę przyjmować antybiotyk. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję i będę mogła wrócić do obowiązków"
– oznajmiła.
Gazeta odnotowała również, że rządowa limuzyna podczas postoju pod apteką blokowała dostęp do garaży mieszkańcom. Nic nowego. W "uśmiechniętej" Polsce są przecież "równi i równiejsi".
Źródło: Republika, niezalezna.pl, se.pl