Szef SLD Leszek Miller poinformował, że nie weźmie udziału w referendum, które odbędzie się w najbliższą niedzielę. W jego ocenie 100 mln przeznaczone na jego organizacje, to pieniądze wyrzucone do kosza, które można było zagospodarować zupełnie inaczej.
Już w najbliższą niedzielę odbędzie się referendum zainicjowane przez Bronisława Komorowskiego po przegranej pierwszej turze wyborów prezydenckich. Do plebiscytu odniósł się na antenie Polskiego Radia Leszek Miller.
– Nie wezmę udziału w referendum, bo uważam je za całkowicie zbędne – przyznał szef Sojuszu. – Referendum zaproponowane przez Bronisława Komorowskiego zostało wymyślone w nocy, żeby ratować jego kampanię. O tym mówili sami współpracownicy byłego prezydenta – wskazał. W ocenie polityka, pytania zaproponowane przez byłego prezydenta nie przystają do tematyki referendalnej. – Żeby np. zasadne było pytanie o JOW-y, należałoby zmienić Konstytucję – tłumaczył.
Jak dodał, żałuje, że ponad 100 mln zł zostanie wyrzucone do kosza. – Za te pieniądze można by wdrożyć program dla niedożywionych dzieci albo dofinansować wyprawki dla dzieci – przekonywał.
Leszek Miller powiedział, że nie weźmie udziału także w referendum zaproponowanym przez Andrzeja Dudę, ponieważ - jak sądzi - w ogóle się ono nie odbędzie. Przyznał jednak, że gdyby było inaczej, chętnie opowiedziałby się w nim w temacie wieku emerytalnego. – Jestem przeciwny pracy do 67. roku życia – stwierdził gość radiowej Jedynki.