– Zanim powiem jaki jest mój status to witam wszystkich telewidzów i moich sympatyków. Zostałem zwolniony po odbyciu pół kary, ale zwolnienie jest warunkowe, tylko dlatego, że dzięki naciskom prasy, ludzi, wszystkich, którzy się o mnie dopominali, to mieli tego dość – powiedział w Telewizji Republika Zygmunt Miernik, dzisiejszy gość „Republiki Po Południu”.
– Otrzymałem około 3 tysięcy listów i kartek. Zgadzam się, że krople drążą skałę. Wiele osób, które mnie odwiedzało, przedstawicieli Polonii zagranicznej, dziennikarzy i nie tylko. Oni mieli już dość. Wiedzieli, że jest tak duży nacisk na wymiar sprawiedliwości niespołecznej, że dyrektor z prokuratorem wystąpili do sądu o zwolnienie mnie przed terminowo. Po 5 miesiącach odbywania kary. Zwolnili mnie chyba tylko po to by odtrąbić na całym świat i całą Polskę, że ja jestem już wolny. Nie wierzę w dobre serce wymiaru niesprawiedliwości społecznej, będą pewnie szukać okazji, bym znowu znalazł się w tych zakładach. Nie uważam że zrobiłem coś złego, walczyłem o sprawiedliwość społeczną, o rzeczy, które powinny w tym kraju już przez wiele lat być załatwione. Chodzi o pociągnięcie do odpowiedzialności zbrodniarzy stanu wojennego, komunistów, którzy się przetwarzyli. Przecież PZPR było uznane za organizację przestępczą. Zobaczmy ilu członków z organizacji przestępczej jest we władzach w samorządach, regionach, firmach, spółkach – zauważa Miernik.
"Ci ludzie do tej pory sądzą"
– Upominaliśmy się do tego, żeby pociągnąć do odpowiedzialności nie tylko Kiszczaka, nie tylko autorów stanu wojennego, ale też i sprawców grudnia 1970, kopalni Wujek. Do tej pory są tylko karane bezpośrednie ręce. Nie odważono się ukarać pomysłodawców. W ustawie dezubekizacyjnej ukarano SB-ków, ale zapomniano do tego dociągnąć do tego towarzystwa prokuratorów i sędziów, którzy wydawali wyroki w okresie stanu wojennego. To oni im dali przyzwolenie – dodaje gość programu.
– Jakby nie było przyzwolenia sądów na bandyckie działanie to oni powinni interweniować, zatrzymywać ZOMO-wców. Ci ludzie do tej pory sądzą. Do mnie przyjechał Piotr Zapała, sędzia wizytator, człowiek, który nas skazywał za namalowanie kotwicy na murze na 1.5 roku bezwzględnego więzienia. Za to, że ojciec synowi zaniósł jedzenie do kopalni Wujek, dostał trzy lata. Warto, żeby rząd zastanowił się nad tym, najwyższy czas pociągnąć do odpowiedzialności sędziów i prokuratorów – zakończył Zygmunt Miernik.