Każdy z nas zapewne nie raz uczestniczył w małych i wielkich porządkach swego mieszkania. Zamiatanie kątów, ścieranie kurzy, układanie rozrzuconych rzeczy, mycie naczyń, podłóg… oto co standardowo trzeba zrobić podczas każdego porządnego sprzątania.
Te same zasady dotyczą „sprzątania” naszych wewnętrznych domów, w których zazwyczaj dokonują się codzienne wybory, gdzie zapadają najważniejsze życiowe decyzje. Mowa o domostwie naszej duszy. Również tam wstawiamy meble, chodzimy po różnych podłogach, zasiadamy na różnorakich rodzajach foteli i krzeseł – oto mnóstwo zgromadzonych przez nas mniej lub bardziej potrzebnych myśli, wspomnień, uczuć, wartości. Wylegujemy się na łożach naszych przekonań i patrzymy przez okna na świat na zewnątrz nas.
Każdy czas jest dobry na duchowe remonty i sprzątanie. Warto często podejmować refleksję: co nam się w domu naszej duszy może przydać, co trzeba wyrzucić, co należałoby naprawić i co zmienić. Zapraszam do zastanowienia się nad odnowieniem dekoracji, nad zmianą barw i atmosfery tego domu. Poniższe słowa warto przemyśleć w skupieniu i ciszy. Może co jakiś czas warto w ten sposób podsumować dokonania całego dnia, tygodnia, miesięcy, lat… całego dotychczasowego życia?
Mój dom… Drzwi wejściowe. Jak one wyglądają? Czy zachęcają do wejścia? Czy straszą odrapaną futryną i zabłoconą wycieraczką? Jaki jest ich kolor? Czy otwierając je słyszę skrzypienie – tak jakby rzadko kto tu wchodził? Czy może są zamknięte i za nimi nikt nie odpowiada na pukanie?
Odmaluję swoje drzwi wejściowe uśmiechem. Nad nimi zawieszę słońce dobrego nastroju, tak by każdy kto tędy przechodzi mógł poczuć moją radość. Moje drzwi wejściowe nie mogą być wiecznie zamknięte dla moich bliskich, dlatego otworzę je niekiedy. Niech rodzina i moi przyjaciele wejdą tu czasem z wizytą. Niech i ja zaczerpnę z ich miłości i życzliwej obecności.
Wchodzę do przedpokoju i co widzę? Czy stoją tam równo ułożone buty? Czy nie zapomniałam/em schować ich w szafce? Czy płaszcze wiszą w szafie czy niedbale są rozrzucone na ziemi i krześle? Jak czują się ludzie, którzy wchodzą ze mną w kontakt? Czy jestem jak ten zabałaganiony przedpokój, pełen niepotrzebnych uwag i słów, które wprowadzają zamieszanie i zły nastrój? Czy wchodząc do przedsionków mojej duszy widzi się ład i harmonię, czy może raczej kurz i piach na podłodze, niezmiecione błoto i zasuszone kwiaty smutku naprzeciw rozbitego lustra moich marzeń?
Trzeba odmalować ten korytarz. Niech na ścianach wiszą obrazy najpiękniejszych wspomnień, które zaproszą każdego przybysza do otwarcia swego serca. Wyrzucę wszystko, co zagraca przejście do kuchni – serca domu, gdzie możemy usiąść i w spokoju wypić ciepłą herbatę przyjaźni. Pozbędę się nadąsania, niewrażliwości na innych, usunę z drogi złośliwość i dumę. Tych mebli mieć nie muszę, mimo że czasem dodają pozornej atrakcyjności moim wnętrzom.
Mój dom… Czy posprzątałam/em go dokładnie? Czy nie ma kurzu za szafkami, czy nie zapomniałam/em kogoś przeprosić, podziękować komuś? Czy kurz zapomnienia nie osiada za często na stole, przy którym niegdyś siedziało tylu życzliwych mi ludzi? Czy mam w szufladzie mały poczęstunek dla gości? Słodkości miłych rozmów, kruchych ciastek pocieszenia dla zasmuconych czy też filiżanki gorącej czekolady, przy której każda troska zamienia się w odległe wspomnienie? Czy w moim domu można czuć się dobrze? Czy nie zagracają go niepotrzebne rzeczy? Czy potrzebne mi są te wszystkie strojne suknie czy sześć par garniturów – moja próżność, chęć błyszczenia w tłumie? Czy nie jest czasem tak, że zabiegam tylko o ładną fasadę mojego domu, by ukryć ten cały bałagan i nieuporządkowanie w środku? By odwrócić uwagę od mojej samotności? Od tego, że czasem nie wiem jak i czym urządzić domostwo mojego życia?
Ktoś puka. Zaglądam przez wizjer, ciemno. Zapomniałam/em zapalić latarnię przed wejściem. Biegnę do okien. Nic nie widzę. Brudne szyby, ich umycie zajmie trochę czasu. Tylko czy ten ktoś poczeka, aż odważę się otworzyć drzwi do mojego nieuporządkowanego domu? Czy poczeka, aż umyję szyby i zobaczę kto to jest i czy mogę Go wpuścić do takiego nieładu?
Może pośród bibelotów zasłaniających widok z okna odnajdę malutki pokoik, w którym tak rzadko bywam? Pokoik bez mebli i sprzętów, w którym pośród ciszy, w milczeniu siedzi moje zapomniane sumienie i czasem puka do drzwi. Czy wypuszczę je z zamknięcia i pozwolę włączyć mu się w sprzątanie?
Wszystko zależy ode mnie. Bo to mój dom.