Medialna nagonka na księdza z Piecek. Zarzuty o pedofilię okazały się bzdurą
Mrągowska prokuratura umorzyła śledztwo ws. księdza z Piecek, którego niesłusznie oskarżano o pedofilię. Największe polskie media żerowały na „aferze”, która okazał się zwykłym kłamstwem.
Początek akcji szykanowania księdza miał miejsce w czerwcu, kiedy anonimowa osoba przyniosła na policyjną komendę telefon księdza Macieja Burdyńskiego ze zdjęciem nagiego chłopca. Funkcjonariusze błyskawicznie zatrzymali księdza i przeszukali jego mieszkanie. Temat stał się żerowiskiem dla większości mediów, które z góry wydały wyrok na duchownego.
Okazuje się, że wszystkie oskarżenia wobec księdza z Piecek były bezpodstawne. Prokuratura Rejonowa w Mrągowie umorzyła postępowanie w tej sprawie. Biegli nie znaleźli w telefonach księdza, jego komputerze, na płytach CD, DVD i laptopie żadnych treści pornograficznych.
– „Kolekcja zdjęć”, o której pisały media, dotyczyła jednego zdjęcia, na którym był mój szwagier ze swoim dzieckiem – mówił portalowi wpolityce.pl Ks. Maciej Burdyński. Duchowny wyjaśniał też, że telefon, który zgubił po wypadku samochodowym, a który dostarczono na policję należał do jego siostry. – Z powodu jednego rodzinnego zdjęcia znalezionego w telefonie mojej siostry uczyniono sprawę, w wyniku której mnie zatrzymano i osadzono na dwie doby w areszcie – ocenił ks. Burdyński.
Kapłan nie miał też wątpliwości, że to co go spotkało wpisuje się w szerszą nagonkę na duchownych. – Jestem absolutnie przekonany, że gdyby sprawa dotyczyła telefonu i zdjęcia lokalnego lekarza, policjanta czy nauczyciela, nie byłoby żadnej afery. Mogę też domniemywać, że moją sprawą można było „przykryć” aferę, która wybuchła wśród mrągowskich policjantów. Wikariusz-pedofil nadawał się do tego idealnie – mówił ks. Burdyński.
Kapłan z Piecek stwierdził, że ma wielki żal do mediów katolickich, które nie próbowały się znim skontaktować i wyjaśnić sprawy. – Zarówno mój biskup, jak i ksiądz proboszcz wsparli mnie w całej sprawie, modlili się także parafianie. Nie wiem, jak bym się zachował, gdyby nie wsparcie udzielone mi przez Kościół – skwitował ks. Burdyński.