Skąd wzięła się sytuacja, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej nie widzą, gdzie znajdują się szczątki ich najbliższych, choć od tragedii minęło już pięć lat? Z faktu, że polscy prokuratorzy spóźnili się na sekcję dokonywaną przez Rosjan w Moskwie, że dokumentacja sekcyjna spływała z Rosji trzy lata – mówił na antenie Telewizji Republika mec. Piotr Pszczółkowski pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. – Co oni robili przez trzy lata – zastanawiał się.
– Sekcji w Polsce nie wykonano dlatego, że prokuratorzy, którzy zostali w kraju nie wiedzieli o tym, że delegacja spóźniła się na sekcję w Moskwie – stwierdził.
– Pani Krystyna Kwiatkowska to nie jedyna osoba, która zgłosiła takie wątpliwości – stwierdził mec. Pszczółkowski. – Podobna sytuacja dotyczy rodziny pani Anny Walentynowicz, czy pana Stefana Melaka – tłumaczył.
Winą za zaniedbania w tej kwestii mec. Pszczółkowski obarcza prokuraturę, która, jego zdaniem, nie dopełniła obowiązku i nie zweryfikowała rosyjskich sekcji.
– W tej sprawie występuje zmowa niedomówień. Okazało się po latach, że żaden polski prokurator nie był przy ani jednej procedurze sekcyjnej w Moskwie, ani jeden patomorfolog, ani jeden lekarz – podkreślił. – Uczestniczyli oni jedynie w procedurach identyfikacyjnych, które nie mają tak istotnego znaczenia – dodał.
Pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zaznaczył również, że nawet w Polsce nie dokonano żadnych czynności, które zweryfikowałyby, czy właściwie przeprowadzono sekcje w Rosji.
– To był obowiązek prokuratora. Nie dość, że nie uczestniczyli w procedurach w Moskwie, nie wykonali ich także w kraju – stwierdził. – Dokumentacja rosyjska już przez samą prokuraturę wojskową jest traktowana jako niewiarygodna. Prokuratorzy wojskowi zawiadomili nawet powszechną jednostkę prokuratury o tym, że mamy do czynienia z fałszerstwem – zaznaczył.