Premiera filmu Agnieszki Holland "Zielona granica" na krótko przed wyborami parlamentarnymi w Polsce w 2023 r. odbiła się szerokim echem. Zarówno na arenie politycznej, jak i medialnej. A także społecznej. Teraz - autorzy scenariusza do filmu mówią wprost: „W jakimś stopniu był to film interwencyjny i dla mnie przynajmniej był (...) rodzajem manifestu politycznego, który miałby swoje określone społeczne skutki”.
Podczas 12. edycji Festiwalu Script Fiesta odbył się panel dyskusyjny "Jak napisać scenariusz będący reakcją na wydarzenia polityczne". Gośćmi panelu byli twórcy scenariusza filmu "Zielona granica" Gabriela Łazarkiewicz-Sieczko i Maciej Pisuk. Panel dyskusyjny poprzedziła projekcja obrazu.
Twórcy scenariusza "Zielonej granicy" zwrócili uwagę na rolę filmu, jako... formy manifestu politycznego.
„W jakimś stopniu był to film interwencyjny i dla mnie przynajmniej był (...) rodzajem manifestu politycznego, który miałby swoje określone społeczne skutki”, powiedział Maciej Pisuk podczas panelu.
Zaznaczył on, że film powstał, by zwrócić uwagę na problem złego traktowania imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. „Chodziło o to, żeby ten proceder zatrzymać. Wydaje mi się, że taki jest cel sztuki zaangażowanej” – powiedział Pisuk. Dodał, że film nie miał mówić, na kogo należy głosować w wyborach. „Wskazywaliśmy, co się dzieje, gdzie jest zło i że to zło należy zatrzymać. (…) Nie jest to propaganda, pokazaliśmy pewną rzeczywistość”, stwierdził scenarzysta.
Co więcej, w opinii Pisuka i Łazarkiewicz-Sieczko problem na granicy trwa, wciąż przebywają tam nielegalni imigranci, którym nikt nie chce udzielić pomocy. I jak zawsze - nie zwrócono tutaj uwagi na kwestie bezpieczeństwa naszego kraju...
„Film zachowuje swoją aktualność, w związku z tym odczuwamy gorycz”, rzuciła Łazarkiewicz-Sieczko.
Wszyscy dobrze pamiętamy, że produkcja pojawiła się w kinach w określonym czasie oraz kontekście, także politycznym - w okresie poprzedzającym wybory parlamentarne w Polsce.
"Zielona granica" przedstawiała w skrajnie negatywnym świetle polskich strażników granicznych i żołnierzy broniących granicy Polski w czasie kryzysu migracyjnego wywołanego przez reżimy w Moskwie i Mińsku. Nie brakowało komentarzy, że film jest antypolski i antypaństwowy.